SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz tworzy nową niszę
2016-10-07 10:02
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: SsangYong Korando G20D
Z zewnątrz…
Na koreańskim rynku XLV nazywa się Tivoli XL. I to jest nazwa adekwatna. Bez kombinowania i w pełni oddająca filozofię tego koreańskiego SUV-a w rozmiarze C+. Tak, jak kiedyś Golf Plus był powiększonym o pół rozmiaru Golfem, tak XLV to Tivoli z powiększoną sekcja bagażową. Patrząc na wymiary, trudno w to uwierzyć. Rozstaw osi identyczny jak w Tivoli. Identyczna też szerokość. Ledwie 15 mm wyższy i… No właśnie. Dzięki dodaniu 230 mm za słupkiem C i 245 mm „na długości” auto zyskało nieco więcej miejsca w kabinie i aż 300 litrów w bagażniku. Najfajniejsze jest to, że w zasadzie tego nie widać. XLV jest równie udany jak jego nieco mniejszy brat. Czy zatem nie ma różnić? Oj są. I to całkiem spore.
Sylwetka Tivoli jest bardziej zwarta i proporcjonalna. XLV nie jest tak lifestylowy, za to wzbudza swoim wyglądem zaufanie. Jest kompaktowy i zarazem… całkiem duży. Z boku, do słupka C, auta to techniczne bliźniaki jednojajowe. Różnice zaczynają się dopiero na końcu. Zupełnie inaczej zaprojektowano tył XLV. Inne są lampy, kształt szybek za słupkiem C i zderzakiem. Przód pomimo identycznych reflektorów z LED-ami do jazdy dziennej ma przestylizowany zderzak. Poza tym jak na SUV-a przystało nie brakuje zainstalowanych plastikowych osłon.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - z tyłu
… i we wnętrzu
Za to we wnętrzu designerzy SsangYonga nie mieli zbyt wiele roboty. Interior przejęto „in extenso” z Tivoli. Tylko elementy dekoracyjne na boczkach drzwiowych i lakierowane detale na kierownicy i desce uległy zmianie. Bardzo ładne zegary o sportowym „looku” mają przyjemne dla oka podświetlenie. W droższych wersjach można je zmieniać na 6 sposobów. Czytelny cyfrowy komputer pokładowy ma nieco dziwnie usytuowane sterowanie - przycisk, który odpowiada za jego obsługę umiejscowiony został na konsoli centralnej. Z kolei regulatory na manetkach są… nieco dziwne i trzeba się do nich przyzwyczaić. Wieniec kierownicy leży idealnie w dłoniach. A za sprawą sportowego wyprofilowania, daje pewny uchwyt. Dziwi tylko, że regulacja kolumny kierowniczej odbywa się jednokierunkowo. Dwukierunkowo, czyli góra/dół oraz przód/tył jest dostępna tylko w najbogatszej odmianie Sapphire.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - wnętrze
Producent modelu XLV zakłada, że będzie on konkurował z Nissanem Qashqai'em czy Suzuki SX4 S-Cross. I tu okazuje się, że auto oferuje zaskakująco dużo. Być może Koreańczyk ma niższy poziom wykończenia kabiny od Nissana, ale jest od niego nieporównanie tańszy. Z kolei i wykończeniem i wyposażeniem góruje nad droższym Suzuki. Do tego SsangYong nie odbiega od tych modeli ilością miejsca w kabinie, a przebija je pakownością bagażnika. Przypomnijmy, Suzuki i Nissan to poniżej 500 litrów. XLV to według norm europejskich oferuje prawie 600 litrów.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - fotele
Technologia
Pod maską XLV, podobnie jak w przypadku Tivoli, może się znaleźć jeden z dwóch silników o pojemności 1,6 litra. Benzynowy generuje 128, a diesel - 115 KM i aż 300 Nm. osiąganych od 1500 obrotów. Napęd (standardowo na przód, 4x4 w opcji z dieslem) w zależności od wyboru klienta będą przenosić skrzynie manualna lub jednosprzęgłowa automatyczna z technologią Quick Shift Control, która „ogarnia” prawie jak dwusprzęgłowa. Wprawdzie tym razem w testowym XLV pracowała 6-przekładniowa manualna, ale automat doskonale pamiętamy z pierwszej jazdy XLV. Tym razem jeździliśmy autem z 1,6-litrowym dieslem. Efekt? Prędkość maksymalna to zadowalające 170 km/h, a spalanie w naszym teście wyniosło średnio 6 litrów, w mieście 6,5 a na trasie, 5,2.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - przód
Na plus koreańskiej nowości należy zaliczyć również wygodne fotele i możliwość regulacji siły wspomagania kierownicy w trzech trybach. Intuicyjność obsługi przycisków i pokręteł w modelu XLV byłaby dobra, gdyby nie wspomniane już co najmniej nielogiczne umieszczenie przycisków zmiany ustawień komputera pokładowego czy zmiany siły wspomagania kierownicy. Znalazły się one na środkowej konsoli obok ogrzewania tylnej szyby i przycisku świateł awaryjnych. Owszem, można ogarnąć, ale… trzeba przywyknąć.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - z przodu
Wrażenia z jazdy
Pozytywnie zaskakuje prowadzenie auta. Samochód dość posłusznie wykonuje polecenia kierowcy, a jego zachowanie na zakrętach jest przewidywalne. Na tle rywali takich jak choćby VW Tiguan, precyzja prowadzenia jest nieco gorsza, ale porównując z Dusterem, auto porusza się zdecydowanie lepiej. A jest od francuskiej Rumunki tylko nieco droższy.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - z boku
Zawieszenie, tak jak układ kierowniczy, bez zarzutu. Dzięki trójstopniowemu wspomaganiu możemy go „dostroić” do naszych potrzeb czy sytuacji drogowej. I to jest spory handicap dla XLV-a. Kilku rozwiązań technicznych jednak w aucie wyraźnie brakuje. Nawet na liście opcji nie systemu hamowania awaryjnego, czujników ostrzegających o bezwiednej zmianie pasa ruchu czy o pojeździe poruszającym się w martwym polu. Owszem, jest cena. Ale może warto pomyśleć o wersji droższej, za to z rozwiązaniami, które kilku producentów oferuje w standardzie…
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - tył
Okiem przedsiębiorcy
Ceny w zależności od wersji i rodzaju silnika zaczynają się od około 60 tysięcy (odmiana Crystal Base i benzyniak pod maską), a kończą na niespełna 94 tysiącach złotych za najbogatszy wariant z napędem na 4 koła i jednostką wysokoprężną.
Koreańska marka nie należy do najpopularniejszych w Polsce, dlatego jej wachlarz finansowania jest niewielki. Oferuje ona jednak kredyt 50/50 z oprocentowaniem 0% (wpłata własna 50% ceny pojazdu, druga połowa spłacana 12 miesięcy później, prowizja bankowa 5%). Co istotne, auta SsangYonga oferowane są z 5-letnią gwarancją (limit 100 000 km) i 3-letnim, bezpłatnym Assistance w Europie.
fot. mat. prasowe
SsangYong XLV 1.6 D AWD Quartz - kierownica
Podsumowanie
SsangYong XLV tworzy nową niszę. To pojazd będący pomysłową mieszanką SUV-a i kombi. Ma niezłe właściwości jezdne i pojemne wnętrze. I jest jeszcze jeden atut – cena. Przyznam szczerze, na naszym rynku nie ma auta oferującego tyle miejsca, przemyślanych rozwiązań i fajnego, nieprzecudowanego designu za tak rozsądne, by nie powiedzieć, niewielkie pieniądze. Szkoda tylko, że Polacy na widok auta z feniksem na masce pytają, co to za „chińczyk”. O tempora, o mores…
oprac. : Artur Balwisz / NaMasce.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)