BMW 435i to rasowy cruiser
2015-07-23 15:31
Przeczytaj także: BMW M135i
Przed testem BMW 435i postanowiłem dowiedzieć się czegoś o tym samochodzie, chociaż zwykle raczej tego nie robię. Obejrzałem więc kilka filmików mniej lub bardziej znanych kolegów po fachu na kanałach You Tube, przeczytałem kilka testów na portalach motoryzacyjnych i niestety mój zapał i dreszczyk emocji związane ze zbliżającymi się coraz większymi krokami kilkoma dniami za kierownicą czwórki trochę jakby zmalały. Uległem „hejtowi”.Gdy jednak nadszedł ten dzień i w podziemiach ujrzałem biało-perłowe, przepiękne coupe, gdy nacisnąłem przycisk Start, gdy wyjechałem nim na ulicę i usłyszałem przepiękny, nienarzucający się dźwięk silnika zrozumiałem, że mimo wielkiej miłości do tego, co było już w motoryzacji, a co popsuła ekologia, nie tylko muszę dać szansę 435i, ale muszę też bezwarunkowo przytulić je do serca.
Cóż, można albo wiecznie rozpamiętywać poprzednie generacje mocnych bezkompromisowych, gardłowo brzmiących rzędowych lub w układzie V silników BMW albo przejść nad ich losem, wymuszonym zresztą przez proekologiczne lobby do porządku dziennego i ten fakt po prostu zaakceptować. Proponuję bramkę numer 2 – zdecydowanie łatwiej jest wtedy cieszyć się z jazdy – co jak co – nadal świetnymi samochodami, których głównym zadaniem jest – i nic się naprawdę nie zmieniło – dawanie jak największej przyjemności z pokonywania każdych 100 metrów. A skoro nie ma już trzydrzwiowego M3 z silnikiem V8 pod maską, a jego następca M4 został wyposażony w równie mocne R6, to czy warto narzekać na zastosowanie 306-konnej, rzędowej szóstki w 435i? Mnie się wydaje, że nie, tym bardziej, że to auto jest tak uniwersalne, że aż ciężko uwierzyć w to mijając się z nim na ulicy. Jeszcze trudniej pewnie uwierzyć w moje słowa – przeciwnika ekologii w motoryzacji, ale taka jest prawda, do czego poniżej postaram się Was przekonać.
Chyba nie ma już sensu pisać, że BMW 4 to tak naprawdę 3 coupe, tyle że trochę dłuższe, trochę szersze i nieznacznie niższe – wie o tym zapewne każdy z Was. I można kłócić się czy zmiana nazewnictwa miała sens czy nie miała. Tylko po co? Moim zdaniem prezentowane 435i z pakietem M wygląda po prostu olśniewająco. Chromowane nerki, zadziorny, długi przód, masywna maska z ostrymi przetłoczeniami (widać ją zza kierownicy), pięknie poprowadzona linia boku z nienarzucającym się, ale jednak drapieżnym tyłem tak charakterystycznym dla bawarskich coupe – jednym słowem tego samochodu nie da się pomylić z żadnym innym! 19-calowe felgi, dwie końcówki wydechu i szyby bez ramek dodają jeszcze całości smaku.
fot. mat. prasowe
BMW 435i - wnętrze
Krótka deska rozdzielcza, chociaż pochodzi z trójki i nie różni się wiele od mniejszej jedynki i dwójki jest po prostu idealna.
Nie gorzej 435i wygląda wewnątrz. Krótka deska rozdzielcza, chociaż pochodzi z trójki i nie różni się wiele od mniejszej jedynki i dwójki jest po prostu idealna. BMW to jedyna już chyba marka na świecie, do której wsiadając nawet z zawiązanymi oczami od razu zgadniemy w jakim aucie siedzimy.
fot. mat. prasowe
BMW 435i - konsola
Kokpit jest bardzo rozsądnie uporządkowany i perfekcyjnie spasowany.
Kokpit jest bardzo rozsądnie uporządkowany i perfekcyjnie spasowany. Może nie jest aż tak świetnie wykończony jak w Audi, ale brakuje mu naprawdę niewiele. Materiały są miłe w dotyku i miękkie. Wszystko jest pod ręką, a pokrętło systemu I-Drive aż prosi się o przemyślenie przez inne marki Premium na kim powinny się wzorować. Owszem 10 lat temu system obsługi multimediów był w BMW mocno niedopracowany, ale dzisiaj – to po prostu poezja. Mamy tu też, śladem innych BMW, dotykowy rysik, który znacząco zwiększa funkcjonalność bardzo czytelnej nawigacji. I jeszcze taka uwaga dla Mercedesa. Drodzy inżynierowie ze Stuttgartu, przyjrzycie się ekranikowi w BMW; nie sprawia on wrażenia tandetnej nawigacji marki „no name” z Media Markt. Jest o wiele grubszy i, choć wpasowano go w górną część deski rozdzielczej, nie wygląda jak przyklejona kupa nie powiem gdzie. Można? Można!
fot. mat. prasowe
BMW 435i - kierownica
Kierownica świetnie leży w rękach, wykonano ją z niesamowicie miękkiej i przyjemnej w dotyku skóry, a niewielka poduszka powietrzna w środku wygląda po prostu fenomenalnie.
Słowa uznania należą się też kierownicy będącej częścią pakietu M. Po pierwsze nie jest ucięta, co znacznie ułatwia manewrowanie i czucie auta w ostrych zakrętach, po drugie świetnie leży w rękach, po trzecie wykonano ją z niesamowicie miękkiej i przyjemnej w dotyku skóry, a po czwarte niewielka poduszka powietrzna w środku wygląda po prostu fenomenalnie. Tak powinno być w każdym sportowym aucie. Jeżeli miałbym narzekać na środek 435i, to znalazłbym wcale nie najlepiej brzmiące audio Harman Kardon (spore rozczarowanie) oraz – mimo systemu elektrycznego przesuwania foteli przednich – trudno dostępną tylną kanapę. Ale czy można nazwać to wadą, w coupe?
fot. mat. prasowe
BMW 435i - z tyłu
19-calowe felgi, dwie końcówki wydechu i szyby bez ramek dodają jeszcze całości smaku.
Jednak ani nie świetna kierownica, ani nie wygodne, dobrze trzymające w zakrętach fotele z regulowanymi boczkami (zapomniałem o nich napisać wyżej, ale uwierzcie mi na słowo – są wygodne), ani też łatwa obsługa multimediów czy pieczołowitość z jaką wykonano ten samochód zapadły mi najbardziej w pamięci. To, co będzie mi się śniło jeszcze jakiś czas po nocach to skrzynia biegów, reakcja silnika na nawet najmniejsze muśnięcie gazu i przyjemność z jazdy, którą można czerpać wiadrami.
fot. mat. prasowe
BMW 435i - przód
Prezentowane 435i z pakietem M wygląda po prostu olśniewająco.
Ok., można powiedzieć, że poprzednie rzędowe szóstki brzmiały lepiej, ale przejedźcie się nową czwórką w ustawieniach Sport+ na pełnym gazie, a gwarantuję Wam, że brzmienie silnika i przepięknie mruczącego wydechu, który przy 5 tys. obrotów zaczyna się wydzierać, popierdując przy każdym zrzuceniu biegu zachwycą Was i Waszych pasażerów. Czwórka z tym silnikiem nie robi oczywiście przy przyspieszaniu nadmiernego hałasu, nie odwróci się przy tym cała ulica, ale ma to swój plus – to auto zbudowane dla jak najlepszych relacji na linii samochód-kierowca. Ono nie musi niczego udowadniać, nie musi drzeć się wniebogłosy już od najniższych obrotów. Nie musi być twarde jak deska. I nie jest.

oprac. : Adam Gieras / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)