Ford B-Max 1,6 TDCi
2013-02-26 13:10
Ford B-Max - widok z boku © fot. mat. prasowe
Z żalem konstatujemy, że zabrakło nas na prezentacji tego oryginalnego fordowskiego minivana. Z tym większą niecierpliwością czekaliśmy na test drogowy nietuzinkowego auta. Kiedy więc już wsiedliśmy do B-Maxa, pierwszym, co staraliśmy się sprawdzić, była sztywność nadwozia. Wszak brak środkowego słupka w sporym aucie może być powodem do pewnego niepokoju. Szybko okazało się, że niepotrzebnie się obawialiśmy. Różnica w sztywności nadwozia, choćby w porównaniu z Oplem Merivą, dla kierowcy jest w zasadzie żadna. Tak naprawdę, środkowy słupek zniknął tylko optycznie. Jego role przejęły drzwi. Może to i dziwne, ale zarazem praktyczne rozwiązanie. Odkryje to szybko ten, kto wyjechał właśnie z Ikei z kilkoma pudłami kryjącymi jego nowe meble. Ale, ad rem.
Przeczytaj także: Ford B-MAX 1,0 EcoBoost Titanium
KaroseriaFord B-Max wygląda właściwie jak C-Max. Jest tylko trochę bardziej… kompaktowy. Jeżeli już uprzemy się, żeby szukać różnicy, to znajdziemy ją za słupkiem C - konstruktorzy przestylizowali tył auta. Resztę tylko pomniejszyli. Kiedy patrzymy na auto z profilu, w zasadzie nie można dostrzec stylistycznego żarciku, jakim niewątpliwie było pozbawienie B-Maxa środkowego słupka. Po co więc rezygnować z tego, co w zasadzie od zawsze było integralną częścią auta? Na pewno dla wygody. Jego brak to około 1,5 metra przestrzeni nie przedzielonej niczym. Kiedy dodamy, że podłoga po złożeniu środkowego rzędu foteli ma 2,3 metra niczym nie ograniczonej długości, okazuje się, że auto jest pojemne niczym mała ciężarówka. Z tej perspektywy aż trudno uwierzyć, że ten samochód powstał na bazie… Fiesty. Ze względu na to, nie bez znaczenia była kwestia odchudzenia auta. Zastąpienie ciężkich detali słupka B dodatkowym wprawdzie, ale lekkim wspornikiem drzwi bardzo w tym pomogło.
fot. mat. prasowe
Ford B-Max - widok z boku
Wnętrze
Wygląd kokpitu zdradza, że od środka B-Max to zasadniczo C-Max w miniaturze. Tylko, że w przypadku tego drugiego wnętrze nieco rozjaśniają wstawki z jaśniejszego plastiku czy szczotkowanego aluminium. Wnętrze tego mniejszego wygląda niestety szaro i smutno. Wprawdzie panoramiczny dach wpuszcza do kokpitu sporo światła, ale w pochmurne dni daje to tyle, co umarłemu kadzidło. Szkoda, wszak B-Max nie jest biedniejszym braciszkiem obu większych Max-ów. Ba, kosztuje całkiem sporo. Testową wersję Titanum wyceniono na 95 tys. Za te pieniądze Ford mógłby przełamać jakimś stylistycznym gadżetem szarą monotonię.
O ile mamy nieco zastrzeżeń do kolorystyki, o tyle do jakości materiałów wykończeniowych czy montażu elementów kokpitu mieć ich nie możemy. Tu jest lepiej niż dobrze i o trwałość wnętrza możemy się przez całe lata nie martwić.
fot. mat. prasowe
Ford B-Max - kokpit
Na pochwałę zasługują też przednie fotele. Są, pomimo nieco mniejszych gabarytów niż w C-Maxie równie wygodne. Także tylna kanapa zasługuje na słowa uznania. I to nie byle jakie! Wyraziła je sama Teściowa, a jak Mamusia chwali, to…
Wsiadanie do auta wymaga nieco przyzwyczajenia. Do przodu, nie ma problemów. Nieco zastanowienia wymaga sytuacja, kiedy musimy się czegoś przytrzymać, żeby wskoczyć na kanapę. My podpowiadamy, że najlepiej dachu, ale właściciel dość szybko wypracuje pewnie swoją szkołę.
Przeczytaj także:
Ford Grand C-Max godny polecenia
oprac. : Artur Balwisz / NaMasce.pl
Więcej na ten temat:
Ford B-Max, Ford, Ford C-MAX, Ford B-Max 1, 6 TDCi, testy samochodów, samochody, testy aut
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)