Jeep Avenger 1.2 GSe Summit. Warto go poznać
2024-02-09 08:32
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Fiat 600e zbyt drogi na sukces?
To także najtańszy Jeep w ofercie. Dla wielu może być pierwszym samochodem legendarnej marki. Choć jego charakter jest raczej miejski, potrafi przekonać kilkoma nieoczywistymi argumentami. Właśnie dlatego warto go poznać.Avenger, bo o nim mowa, to nowy reprezentant crossoverów z segmentu B. Jak już wspomniałem, jest produkowany w naszym kraju - a dokładniej w Tychach. Z taśm montażowych śląskiego zakładu zjeżdża także Fiat 600, a już wkrótce - Alfa Romeo Milano. Wszystkie wymienione pojazdy powstały pod skrzydłami koncernu Stellantis i są ze sobą spokrewnione.
Karoseria
Trzeba przyznać, że styliści wykonali kawał dobrej roboty. Mimo skromnych gabarytów, auto wygląda masywnie i sprawia wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości. Gwoli ścisłości, ma zaledwie 4076 milimetrów długości, 1720 milimetrów szerokości oraz 1530 milimetrów wysokości. To wszystko przy rozstawie osi, który sięga 2560 milimetrów.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - z tyłu
Pas przedni wygląda zadziornie i nowocześnie zarazem. Tuż przy krawędzi maski poprowadzono wąskie światła LED do jazdy dziennej. Pod nimi znalazły się główne reflektory z ciemnymi kloszami. Nie mogło zabraknąć także atrapy chłodnicy, która składa się z siedmiu części.
W oczy rzucają się także muskularne błotniki, które zostały uzupełnione plastikowymi osłonami - oczywiście w czarnym kolorze. Zabezpieczenia znajdują się również na drzwiach. Z kolei tył samochodu tworzą kafelkowe lampy, ładnie wyprofilowana klapa bagażnika, lekko pochylona szyba i spojler. Mimo kanciastej karoserii, jest w tym projekcie odrobina lekkości.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - profil
Jako że to model mający terenowe rodzeństwo, powinien wykazywać więcej cech SUV-a. Oprócz osłon, są tu także naprawdę krótkie zwisy nadwozia, które pozwalają na pokonywanie sporych pochyłości. Summa summarum, pozory zachowane, choć brakuje układu 4x4.
Wnętrze
Co ważne, kabina „nadąża” za stylistyką karoserii, o czym świadczy przyjemny, acz prosty projekt kokpitu. Zegary są cyfrowe i podlegają personalizacji. Nie ma jednak motywu z klasycznymi tarczami, dlatego puryści nie będą zachwyceni. Na szczęście można liczyć na odpowiedni poziom czytelności w każdej konfiguracji.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - deska rozdzielcza
Przed nimi znalazła się kierownica z grubym wieńcem. I warto podkreślić, że świetnie leży w dłoniach. Cieszą umieszczone na niej przyciski - zostały rozsądnie rozmieszczone, a przy tym są fizyczne, dlatego ich obsługa nie stanowi żadnego wyzwania. Pamiętajmy, że nowoczesność nie zawsze jest lepsza.
Na szczycie centralnej znajduje się ekran multimedialny, który wystaje poza obrys podszybia. Umieszczono go na kolorowym dekorze, który ożywia „deskę”. Sam instrument jest przejrzysty, działa sprawnie i można go konfigurować zgodnie z własnymi oczekiwaniami.
Nikogo z pewnością nie zaskoczy, że wyświetlacz został zintegrowany z panelem klimatyzacji. Autorzy postanowili jednak uzupełnić go klasycznymi klawiszami, dlatego ustawienia temperatury, ogrzewania szyb czy siły nawiewu nie wymagają „przeskakiwania” przez menu. I to cieszy.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - fotele
Dużą zaletą jest zaskakujący poziom praktyczności, jak na model miejski. Najtańszy Jeep w ofercie ma pojemne kieszenie, uchwyty na kubki, duże schowki i jedną z najszerszych półek, jakie aktualnie są stosowane w seryjnych samochodach. Można na niej położyć kilka telefonów, które nie będą się przemieszczać dzięki zastosowanym przegrodom.
Materiały wykończeniowe? Większość z nich ma twardą fakturę. Spasowanie nie rozczarowuje - nic nie skrzypiało. Na najlepsze oceny zasługują panele drzwiowe, które posiadają wygodne, miękkie podłokietniki. Przydałyby się jednak nieco szlachetniejsze tworzywa. Wiem, że ma być w tym modelu trochę surowości, ale pamiętajmy, że konkurenci nie śpią.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - przód
Na pozytywną ocenę zasługują także fotele. Mają zaskakujące gabaryty, jak na ten segment. Osoby średniego wzrostu na pewno nie będą narzekać. Fajnie, że nie zapomniano o wyprofilowaniu i wygodnych zagłówkach. Czego brakuje? W prezentowanej wersji nie ma regulacji wysokości siedzenia pasażera - zbędna oszczędność.
W drugim rzędzie też jest dobrze. Dwóch pasażerów po 180 centymetrów wzrostu może odbyć tu wygodną podróż - jeśli z przodu nie usiądą koszykarze. Najbardziej zaskakuje spora przestrzeń nad głowami. To zasługa niemal płaskiej linii dachu.
Bagażnik? Pierwsze, co rzuca się w oczy to wysoko poprowadzony próg załadunku, ale to i tak małe auto, dlatego taką niedogodność należy uznać za drobnostkę, tym bardziej że otwór załadunkowy jest spory. Bazowa pojemność? 380 litrów.
Producent nie podaje „litrażu” po złożeniu drugiego rzędu, ale można założyć, że bez problemu zmieści się tu spora lodówka. Wśród praktycznych rozwiązań warto wyróżnić solidną półkę oraz podwójną podłogę. Tyle powinno wystarczyć.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - tył
Technologia
Najtańszy Jeep w gamie występuje z trzema układami napędowymi. Ten najbardziej kosztowny jest elektryczny i nie cieszy się w Polsce ogromnym wzięciem. Podstawę stanowi natomiast 100-konny silnik benzynowy. Z kolei kompromisem ma być odmiana hybrydowa o tej samej mocy.
Prezentowany egzemplarz skrywa układ bazowy. Jego sercem jest doładowana jednostka o pojemności 1,2 litra. To trzycylindrowa konstrukcja, która we francuskich markach występuje pod nazwą PureTech. Jak już wspomniałem, w tym modelu oddaje do dyspozycji 100 koni mechanicznych i 205 niutonometrów.
Występuje tylko i wyłącznie z sześciobiegową skrzynią manualną. Jeżeli ktoś oczekuje automatu, to musi postawić na miękką hybrydę, która została zintegrowana z nową, dwusprzęgłową przekładnią automatyczną. To oczywiście wiąże się z wyższą ceną (o której pogadamy później).
Osiągi? Akceptowalne. Avenger rozwija setkę w 10,6 sekundy i rozpędza się do 184 km/h. Biorąc pod uwagę miejskie przeznaczenie, nie ma mowy o rozczarowaniu. Zużycie paliwa też jest przyzwoite. W cyklu mieszanym udało się uzyskać 6,5 litra, co nie stanowiło żadnego wyzwania.
fot. mat. prasowe
Jeep Avenger 1.2 GSe Summit - z przodu
Wrażenia z jazdy
W mieście łatwo docenić skromne gabaryty pojazdu, duże lusterka i naprawdę niezłą widoczność. Manewrowanie Avengerem jest bardzo przyjemną czynnością. Mimo tego, producent zaoferował czujniki parkowania oraz kamerę cofania. Nawet mało doświadczony użytkownik nie powinien więc mieć problemu z uniknięciem uszkodzenia lakieru.
Układ kierowniczy jest miękki, ale łatwo wyczuć położenie przednich kół. Fakt, to nie jest auto o zacięciu sportowym, jednakże w wystarczającym stopniu radzi sobie z dynamicznym pokonywaniem zakrętów. Towarzyszą temu wyraźne przechyły nadwozia, co wydaje się oczywiste w kontekście Jeepa.
Silnik brzmi charakterystycznie. Warkot trzycylindrowej konstrukcji jest wyraźnie słyszalny, dlatego przydałoby się lepsze wyciszenie - zarówno komory, jak i drzwi. Poza tym, wibracje dostają się do kabiny, co nie wszyscy będą w stanie zaakceptować.
Mimo niewielkiej mocy, najtańszy Jeep jest naprawdę żwawy, szczególnie do 100 km/h. Na autostradzie nie ma oczywiście za dużo wigoru, ale bez problemu osiąga dozwolone limity i trudno nazywać go zawalidrogą. Można nim śmiało udać się w dłuższą podróż. I tu warto pochwalić sześciobiegowy manual, który został dobrze zestopniowany.
Amerykański producent dumnie ujawnia również możliwości terenowe prezentowanego auta. Kąty najazdu, rampowy i zjazdu wynoszą kolejno 20, 20 i 35 stopni. Testowanym Jeepem można zatem pokonać leśne dukty i zjechać na polanę, ale pamiętajmy, że Avenger aktualnie nie występuje z napędem na obie osie, dlatego trudniejszy off-road nie wchodzi w grę.
Okiem przedsiębiorcy
Niektórych może zaskoczyć cena tego modelu, bo wydaje się naprawdę atrakcyjna. Najtańszy Jeep w gamie startuje od 108 500 złotych. To mniej, niż trzeba zapłacić za bazową wersję Fiata Tipo Hatchback. Klient otrzymuje za tę kwotę egzemplarz z testowanym układem napędowym i bazowym wyposażeniem (Longitude). To oferta warta rozważenia.
Miękka hybryda o tej samej mocy ma nieco gorsze osiągi, ale dysponuje automatem. Jej ceny zaczynają się od 116 300 złotych, co tez można uznać za niezłą propozycję. Najwięcej trzeba zapłacić za wersję elektryczną, która kosztuje w podstawie 169 400 złotych.
Jeep Avenger to bardzo ciekawa propozycja. Na tle rywali wyróżnia się odważną stylistyką, ma przyzwoite wyposażenie i nie kosztuje fortuny. Byłoby fajnie, gdyby producent dołączył do oferty 130-konną wersję silnika benzynowego - choćby w wersji hybrydowej. Taki wariant mógłby okazać się złotym kompromisem między ceną i spalaniem a osiągami.
oprac. : Wojciech Krzemiński / NaMasce.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)