Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive
2022-01-28 08:36
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Hyundai ix35 - co za dużo to niezdrowo
Wielu mylnie twierdziło, że tę rolę pełni Kona. Fakty są jednak takie, że ten model jest trochę większy i powstał na innej architekturze. Można go więc umieścić bliżej kompaktów. Hyundai Bayon jest natomiast pełnoprawnym reprezentantem tego gatunku, dlatego może ruszać do walki o klienta, który dotychczas wybierał takie modele, jak 2008, Captur, Juke czy C-HR.Karoseria
Projektanci ponownie nie próżnowali. Aż trudno uwierzyć, że najbliższą kuzynką testowanego auta jest Kia Stonic. Pod względem stylistycznym to dwa zupełnie inne twory. Nowość jest daleka od konserwatywności i stawia na oryginalność. Czy przekona do siebie nabywców? Ma na to spore szanse, bo moda na „inność” trwa w najlepsze.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - z tyłu
Pas przedni zdobią ciekawie narysowane reflektory nad którymi umieszczono listwy LED do jazdy dziennej. To popularny motyw znany z innych crossoverów i SUV-ów Hyundaia. Znajdziemy tu także masywny zderzak i stosunkowo niewielki grill.
Jeszcze bardziej interesująco wygląda tylna część karoserii. Lampy w kształcie bumerangów i czerwona listwa tworzą wspólną całość z dwuczęściową szybą. Do tego kilka wyraźnych przetłoczeń i plastikowe osłony. Fakt, to nie musi się podobać, ale na pewno zwraca na siebie uwagę, co dla wielu jest kluczowe. Krótko mówiąc, Hyundai Bayon jest „jakiś”, dlatego nie znika w tłumie innych modeli tego segmentu.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - profil
Wnętrze
W kabinie nietrudno dostrzec podobieństwa do i20. Kokpit jest praktycznie taki sam, co oznacza nowoczesne instrumenty opakowane w twardą skorupę. Tak, plastiki nie mają miękkiej faktury, ale są za to solidnie zamontowane i nie ujawniają wad spasowania. Podczas jazdy po nierównościach i przy niskich temperaturach nic tu nie skrzypi. Przydałyby się jednak jakieś jasne dekory, które ożywiłyby tę szarość.
Zegary są cyfrowe i podobnie jak w większych modelach dają duże możliwości personalizacji. Wśród motywów znajdują się klasyczne tarcze, dlatego nawet konserwatywny użytkownik nie będzie narzekał. Przed wyświetlaczem zamontowano wielofunkcyjną kierownicę, której wieniec dobrze leży w dłoniach. Fajnie, że posiada funkcję podgrzewania – to rzadkość nawet w kompaktach.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - deska rozdzielcza
Na szczycie konsoli centralnej zagościł ekran multimedialny, który działa sprawnie, a do tego ma czytelny interfejs. Szkoda jedynie, że przyciski funkcyjne są dotykowe. Fizyczne klawisze byłyby na pewno wygodniejsze. Dobrze, że zastosowano chociaż zwykły potencjometr od głośności. Duża pochwała należy się za prosty i niezależny panel klimatyzacji automatycznej. Do zalet należy dopisać pojemne kieszenie i takie też schowki.
Przednie fotele osadzono stosunkowo nisko, ale kierowca może skorzystać z regulacji wysokości, dlatego nie ma problemów z dobraniem właściwej pozycji. Nie wyglądają wybitnie, ale są całkiem wygodne, a przy tym oferują niezłe podparcie. Liczyłbym jedynie na dłuższe siedzisko, ale to akurat typowe w miejskich crossoverach.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - fotele
Z kolei w drugim rzędzie mieszczę się bez najmniejszych problemów. Osoby średniego wzrostu (około 180 centymetrów) nie będą miały najmniejszych problemów z podróżowaniem na kanapie. Ku mojemu zaskoczeniu, kąt pochylenia oparcia jest bardzo przyzwoity – lepszy, niż w niektórych modelach kompaktowych. Nie miałem więc poczucia, że siedzę na krześle.
Bagażnik to kolejne pozytywne zaskoczenie. Jego pojemność sięga 400 litrów, co jest naprawdę świetnym wynikiem. Bez problemu zmieszczą się tu dwie duże walizki. Duży plus za podwójną podłogę. Wadą jest natomiast wysoko poprowadzony próg załadunku. Otwór też mógłby mieć większą średnicę, ale musi być jakiś koszt unikatowej stylistyki.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - z przodu
Technologia
Pod maską znajdziemy oczywiście małolitrażowy silnik benzynowy. To jednostka T-GDI o pojemności 1 litra, która generuje 100 koni mechanicznych i 172 niutonometry. Sprzęgnięto ją z siedmiobiegową przekładnią DCT. I to jest bardzo ważna informacja, bo część konkurentów oferuje bezstopniowe automaty, które ustępują kulturą pracy i po prostu denerwują na trasie. Napęd jest oczywiście przedni i inny być nie może.
Masa własna pojazdu wynosi zaledwie 1120 kilogramów, co zwiastuje dobre osiągi. Te jednak mnie trochę rozczarowały. Sprint do setki zajmuje 11,7 sekundy – o całą sekundę wolniej, niż ze skrzynią manualną. Prędkość maksymalna jest natomiast akceptowalna i wynosi 180 km/h.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - przód
Nie ma mowy o wyjątkowej dynamice, ale przynajmniej nie można mieć zarzutów do zużycia paliwa. W cyklu mieszanym uzyskałem dokładnie 6,7 litra. To więcej niż podaje producent, ale wciąż bardzo przyzwoicie. Poza tym, nie jeździłem z myślą o oszczędzaniu, dlatego na pewno da się uzyskać lepszy rezultat.
Wrażenia z jazdy
Starałem się doszukać czegoś szczególnego w prowadzeniu tego samochodu, ale nie było łatwo. Hyundai Bayon jest do bólu poprawny. Jazda tym modelem nie wzbudza większych, a w zasadzie żadnych emocji. Czy to wada? Absolutnie nie. Niektórzy oczekują wygodnego i zwrotnego środka transportu w mieście i nie ma wątpliwości, że koreański crossover świetnie sprawdza się w tej roli.
fot. mat. prasowe
Hyundai Bayon 1.0 T-GDI DCT Executive - tył
Układ kierowniczy pracuje miękko, ale wystarczająco precyzyjnie. Z kolei zawieszenie pozwala na przechyły nadwozia, ale bez przesady. Auto radzi sobie z pokonywaniem zakrętów, a także całkiem nieźle spisuje się przy wyższych prędkościach. Pozytywnym zaskoczeniem jest dobre wyciszenie, które nie eliminuje możliwości konwersowania nawet przy prędkościach autostradowych.
Układ napędowy pasuje do spokojnego charakteru auta. Silnik pracuje kulturalnie i nawet na wysokich obrotach nie męczy słuchu. Skrzynia jest natomiast płynna, choć niespieszna. W tym modelu trudno jednak oczekiwać sportowych reakcji, choć większa sprawność przy gwałtownym wciśnięciu gazu byłaby wskazana. Tak czy inaczej, do normalnej jazdy ten zestaw w zupełności wystarcza.
Okiem przedsiębiorcy
Za bazową konfigurację tego modelu trzeba zapłacić 68 200 złotych. I jest to kwota mocno konkurencyjna. Niektóre miejskie crossovery kosztują w podstawie nawet o 15 tysięcy więcej. Za topowy wariant, czyli taki, który bierze udział w teście trzeba zapłacić 93 400 złotych. To dalej niezła oferta na tle licznych rywali.
Hyundai Bayon nie zaskakuje niczym szczególnym, ale też nie rozczarowuje. To bardzo poprawny model, który wpisuje się w oczekiwania klientów poszukujących miejskiego crossovera. Jego spokojny charakter i praktyczne wnętrze powinny sprawdzić się podczas codziennego użytkowania.
oprac. : Wojciech Krzemiński / NaMasce.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)