Alpine A110 Legende - drogowy celebryta
2019-07-26 08:15
Alpine A110 Legende © Bartek Puchała
Przeczytaj także: Alpine A110 Premiere Edition - dla takich aut warto żyć
Jazda Alpine najeżona jest niespodziankami. Trudno nie czuć się w nim jak celebryta. Auto ściąga wzrok przechodniów i innych kierowców. Nie lubię czuć się jak gwiazda, ale należałoby to wytłumaczyć panu z wąsem. Jegomość wstał z krzesełka przydrożnej lodziarni i wpatrywał się sylwetkę francuskiej legendy, jak gdyby jego oczom ukazała się kometa.Rozumiem też młodych kierowców Hondy Civic Type -R czy BMW M2, którzy chcieli udowodnić wyższość swoich modeli na drodze. Ja jednak nie dałem się sprowokować i gdy spotkałem się z kierowcą tego drugiego auta na światłach, spojrzeliśmy sobie w oczy. W tle przygrywał Elvis Presley „I can’t help stop falling in love”, więc gdy światło się zmieniło, zauroczony kierowca pozdrowił mnie kciukiem w górę.
Tym samym przyznaję, im dłużej obcowałem z tym autem czułem się jego integralną częścią. Nagle przestał mi przeszkadzać wzrok gapiów – tak zacząłem się motoryzacyjnie zakochiwać.
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - z tyłu
Skąd ten fenomen?
Alpine A110 swoja sylwetką niesie jedno przesłanie – nie jestem zwykły! Widok auta na drodze dla mniej zorientowanych przechodniów oznacza – widziałem Porsche Cayman. Faktycznie można dostrzegać wizualne podobieństwo z tą jednak różnicą, że obecnie większe są szanse spotkania niemieckiego dwumiejscowego auta niż A110, bowiem ten drugi został zamówiony w około 50 sztuk na całą Polskę.
Nie oceniajmy książki po okładce…
Po wstępnym zakochaniu się, czas poznać wnętrze wybranki. To jednak lekko rozczarowuje. Linia deski oraz tunelu środkowego są genialne, bardzo pasujące do tego modelu, jednak jak to bywa w życiu, ukochana nie jest idealna.
W moim odczuciu zastosowanie przełączników i przycisków rodem z palety modelowej koncernu Renault jest rozczarowująca. Na pokładzie znajdziemy panel klimatyzacji żywcem wyszarpnięty z Clio, manetkę obsługi radia przeszczepioną z Dacii Duster oraz kilka szczególików, jak przyciski sterowania szybami, które wyglądają znajomo.
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - bok
W kwestii ergonomii i intuicyjności nie mam większych zastrzeżeń. No może poza takim, że nie kupuje systemu inforozrywki z dotykowym wyświetlaczem umieszczonym w centralnym miejscu na desce. Interfejs jest lekko skomplikowany, ale najgorszym jest czytelność głównego ekranu.
Jak to bywa z praktycznością tego typu pojazdów – jest słabo. W środku brakuje miejsc do trzymania najpotrzebniejszych rzeczy. W zasadzie do dyspozycji mamy półeczkę pod tunelem centralnym oraz stylowy, aczkolwiek nieco mały zamykany futerał umieszczony za plecami kierowcy, między fotelami – czyli mało!
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - z przodu
Chapeau bas
Odebrać francuzom nie można stylu oraz sportowych emocji, które przenoszą kierowcę z A110 do sportowego bolidu. Kierownica oraz logo producenta kojarzą się z poręczną kierownica Logitecha, którą tak lubiłem, gdy stawałem w szranki w komputerowych wyścigach.
Przed oczami umieszczone zostały elektroniczne zegary, które stylem pasują do charakteru auta oraz kreski projektanta wnętrza. Boczki drzwiowe oraz tunel środkowy, dopieszczone zostały rasowo przepikowanymi wstawkami ze skóry oraz serią przycisków pod wspomnianym ekranem – zachowanymi w lotniczym stylu.
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - bagażnik
Na słowa uznania zasługują również użyte materiały, gustownie rozpostarte na desce rozdzielczej połacie skóry z stylowymi przeszyciami, czarna podsufitka oraz bajeczne fotele – wygodne oraz świetnie wyglądające, które wyśmienicie trzymają w ryzach ciało kierowcy i pasażera podczas igrania z mocą ponętnej Francuski.
W normalnej jeździe…
Jeśli jesteśmy przy jeździe producent przygotował dla kierowcy dwa tryby. Pierwszy z nich określany jako „Normal” odznacza się bardzo dobrym dopasowaniem do codziennej jazdy, auto po prostu nie męczy. Alpine jest jakby w trybie incognito. Pozwala na wygodną jazdę i rozkoszowanie się jej urokami.
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - drzwi
Nie spodziewałem się, że zawieszenie jak na sportową maszynę jest tak stonowane, a nastawy nie są bezkompromisowo sztywne. Tym autem da się podróżować spokojnie czerpiąc z uroków przejażdżki. Co więcej, co przy tego typu aucie, co jest w zasadzie nieważne, A110 potrafi być naprawdę ekonomiczne. Okolice 5 litrów są zdecydowanie w zasięgu „stopy” w cyklu mieszanym. Wpływ na takie spalanie ma automatyczna skrzynia biegów, która w tym trybie szybko i dość wcześnie wbija kolejne przełożenia.
Tryb sport
Alpine posiada również tryb aktywowany przyciskiem na kierownicy. W sporcie z użyciem lunch control sprint do „setki” trwa 4,5 sekundy, a otwarcie przepustnicy jest zabójstwem dla zmysłów. Można powiedzieć, że A110 jest przerażające, ale te emocje owocują wielkim bananem uśmiechu na twarzy.
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - deska rozdzielcza
W odróżnieniu od normalnych nastawień, z tyłu wozu czuć przyjemne kopnięcia w plecy spowodowane pracą wydechu, a do naszych uszu dociera nienatarczywy „popcorn”. Rozpędzające się auto przy zmianie przełożeń, nawiasem mówiąc następujące w tym trybie w okolicach czerwonego pola, ochoczo popierduje. Podobnie sprawa się ma przy odpuszczeniu gazu. Szkoda tylko, że w trybie standardowym odgłosy te są za bardzo przytępione.
Prowadzenie jest naprawdę bliskie rewelacyjnego. Kompaktowe wymiary auta, napęd na tył oraz lżejszy przód (około 40% masy auta) sprawiają, że A110 poza pokonywaniem długich prostych jest stworzone do walki z zakrętami, serpentynami oraz szykanami. Niekiedy zdarzy się, że dupka nieco uskoczy na boki, ale dodaje to wtedy jeździe nieco więcej smaczku.
Komputer dba o nieprzekroczenie linii rozsądku w zakrętach, temperując błędy kierowcy, ale nie będąc jednocześnie nadopiekuńczym rodzicem. Zawieszeniowo Francuzi postawili na kompromis. Nastawy w codziennej jeździe nie męczą, lecz o zbyt miękkiej charakterystyce też nie może być mowy.
fot. Bartek Puchała
Alpine A110 Legende - ekran
Kupić czy nie kupić – oto jest pytanie!
Jeśli po przeczytaniu tekstu uważasz, że A110 jest niepraktyczny i drogi to masz rację, ale znaczy to również, że nie jesteś w grupie klientów, która będzie cieszyć się własnym egzemplarzem tego auta.
Dla potencjalnego kierowcy nie będzie to jedyne auto w domu, a klient nie będzie się kierował sumą, którą musi zapłacić za francuską legendę. Auto musi chwycić za serce, dawać frajdę z jazdy i poczucie indywidualności, a tego Alpine a110 dostarcza wiele, bardzo wiele, a nawet jeszcze więcej.
oprac. : Bartek Kowalczyk / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)