SsangYong Musso - pickup dobry na co dzień
2019-03-24 00:44
SsangYong Musso © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: SsangYong Musso E-XDI 220 AT 4WD
Nie jestem jakimiś wielkim fanem pickupów, bo w autach cenię użyteczność. A taki pickup ma nieosłoniętą część bagażową, którą – owszem można zabudować – tyle że i tak wszystko będzie się na gigantycznej, osłoniętej co najwyżej śliskim plastikiem podłodze, przewracało.Kolejna kwestia to przyjemność z jazdy – pustym pickupem jeździ się jak traktorem po kartoflisku. Rzuca, kołysze, klepie i skacze. Coś koszmarnego. Do tego jest głośno i i niewygodnie. Mógłbym tak narzekać bez końca, ale pojeździłem kilka dni nowym Musso i muszę powiedzieć, że wszystkie te “smęty” można śmiało pognieść i wyrzucić do kosza. Tym autem jeździ się naprawdę fajnie, ale po kolei.
Duch starego Musso
Najpierw Daewoo, potem Ssangyong. Pamiętacie starego dobrego terenowca? Nie był zbyt piękny, nawet jak na swoje czasy był też dość przestarzały, ale czerpał z tego co najlepsze – technologii Mercedesa, BTR, BorgWarner’a, Dana Corporation (producent mostów do samochodów marki Jeep). Był oczywiście oparty na bardzo wytrzymałej ramie, ale i … cierpiał na kilka chorób: kiepskie materiały wnętrza, słabą elektronikę i dramatycznie rdzewiejącą blachę. Dziś to już bardzo rzadkie auto na ulicach, a sprawny egzemplarz można kupić za grosze.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - ekran
Jak widać powroty do nazwy są ostatnio w modzie. Mitsubishi Eclipse Cross (kiedyś sportowe auto, teraz niezbyt udany crossover), Suzuki Vitara (kiedyś niezła terenówka, teraz crossover), Renault Espace (kiedyś van teraz… a jakby inaczej – crossover). Pewnie o czymś zapomniałem, ale cóż – starość nie radość.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - kierownica
No i mamy Musso, chociaż poprzednik nazywał się Action Sport. I w tym miejscu postanowiłem uderzyć się w pierś – otóż Musso z 1996 roku w wersji Sport również było pickupem. Człowiek uczy się całe życie.
Całe szczęście, Ssangyong nadal jest oparty na ramie i chociaż jest pickupem, świetnie radzi sobie w terenie.
Rexton?
W zeszłym roku porównywałem SsangYonga Rextona z Jeepem Grand Cherokee. Nie piszę o tym przypadkowo. Patrząc na Musso łatwo zauważyć wiele podobieństw do większego i bardziej luksusowego brata, który co istotne wygląda naprawdę dobrze.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - kanapa
Owszem, tylna część Musso nie oszołamia, ale przód jest drapieżny i nowoczesny. Przetłoczenia na boku również dodają autu pazura, co o wiele lepiej widać na inaczej pomalowanym aucie. Biały jakoś do Musso mi nie pasuje. Tu muszę wtrącić, że na stronie SY Polska wszystkie modele są białe… a zatem jestem chyba w mniejszości.
W środku deska rozdzielcza również bardzo mocno przypomina tę z Rextona. Tyle że jest wykonana z twardszych materiałów i w testowanej wersji nie obito jej skórą (ponoć w najwyższej wersji można zamówić taki dodatek). Mimo to, choć żaden element nie ugina się pod palcem, wszystko jest świetnie spasowane i nie słychać żadnych niepokojących odgłosów na dziurach. W tego typu aucie użytkowym niczego więcej nie potrzeba.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - fotele
System multimedialny jest dość łatwy w obsłudze i czytelny. Nie mam też żadnych uwag do czytelności wskaźników, które wyglądają jak w sportowym aucie – szczególnie w nocy miło na nie popatrzeć.
Rodzina pojedzie wygodnie, a bagaże?
Wszystko wewnątrz jest pod ręką i bardzo łatwo się do obsługi Musso przyzwyczaić. Na plus zaliczam również wygodne, wystarczająco obszerne fotele i, co nietypowe w pickupach, wygodną kanapę z tyłu.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - paka
Tylko co z tego, skoro z tyłu zamiast bagażnika mamy pakę? W dodatku zmieścimy na niej jedną europaletę i koniec – nie ma tam zbyt dużo miejsca. Choć ładowność to przyzwoite 850 kg, a autem można pociągnąć 3-tonową przyczepę.
Najlepiej prowadzący się pickup?
Tyle że to, co może nie spodobać się przedsiębiorcy i jego rodzinie, spodoba się każdemu kierowcy. Musso dzięki nietypowym proporcjom jak na czterodrzwiowego pickupa – krótka paka, długie nadwozie – prowadzi się naprawdę dobrze. Podskakiwanie przy braku załadunku jest mało odczuwalne. Do tego auto całkiem dobrze nadaje się do jazdy na pusto także w dłuższe trasy.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - z tyłu
Układ kierowniczy nie jest nadmiernie przewspomagany. Odczuwa się w nim lekki luz, ale wymusza go konstrukcja auta, i nie jest to irytujące. Co ciekawe, auto całkiem dobrze radzi sobie też na zakrętach. Oczywiście pisząc to mam świadomość, że każdy SUV poradzi sobie w każdym z opisanych wyżej zadań lepiej, ale porównując Musso do Toyoty Hilux, SsangYong wydaje się być o wiele bardziej cywilizowanym autem.
Również silnik zachęca do dynamicznej jazdy. 2,2-litrowy diesel osiąga 181 koni mechanicznych. Jednostka pracuje z przyjemnym klekotem i wydaje się być wprost stworzona do tego auta. Prędkość maksymalna – 195 km/h szokuje, a przyspieszenie z gazem w podłodze wciska w fotel.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - bok
Narzekać można jedynie na spalanie – 11 litrów to minimum, ale z drugiej strony opór powietrza i waga robią swoje. Jeżeli jednak przymknie się oko na tę niedogodność, Musso odwdzięczy się w mieście, na trasie, a także – w terenie. Pomoże w tym skrzynia biegów – automatyczna i zadziwiająco płynnie działająca oraz… napęd 4×4.
Offroad?
W prostocie siła. Na asfalcie możemy korzystać z ustawień 2WD albo 4WD. W pierwszym przypadku napęd przekazywany jest na tył (po wyłączeniu ESP możliwe jest “latanie” bokami). W drugim oczywiście na wszystkie koła. Dodatkowo w ciężkim terenie możemy załączyć reduktor – wszystkim sterujemy wygodnym pokrętłem między fotelami.
fot. mat. prasowe
SsangYong Musso - z przodu
Musso przez błoto idzie jak tur – myślę, że na na porządnych AT-ekach niczego więcej nie potrzeba. Pobawiłem się tym autem w głębszym terenie na zwykłych zimówkach i ani razu nie skoczyło mi ciśnienie z nerwów.
Podsumowując…
W testowanej wersji Quartz Musso kosztuje 140 900 złotych. Jeżeli ktoś nie potrzebuje napędu na wszystkie koła, może kupić to auto w podstawie za nieco ponad 100 tysięcy (bez sensu).
Tak czy inaczej, SsangYong jest bardzo rozsądnie skalkulowany, a w tej cenie oferuje naprawdę wiele. Świetny napęd, dobry silnik, bardzo poprawne prowadzenie i nieźle wyglądające wnętrze. Czy ma jakieś wady? Poza tym, że jest pickupem – dla mnie – żadnych. Osobiście dokupiłbym jeszcze automatyczną skrzynię biegów, bo warto, ale ponieważ wymaga ona dopłaty 10 000 zł, sądzę że nie jest najczęściej zamawianą opcją w salonie… Szkoda.
oprac. : Adam Gieras / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (1)