Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - nowy w rodzinie
2018-06-05 00:36
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM © Grzegorz Wawryszczuk
Przeczytaj także: Volkswagen Touareg 3.0 TDI 4MOTION Perfectline R-Style
Dlaczego mówię, że się wyróżnia? Otóż projekt karoserii T-roca ma sporo akcentów, które nie są spójne z resztą Volkswagenów. Łatwo określić go jako małego crossovera, który miał wypełnić lukę w salonach, ale nie nazwiemy go Polo na sterydach. Wystarczy spojrzeć na przód auta, w którym charakterystyczne są reflektory ze światłami do jazdy dziennej umieszczone w zderzaku. Co ciekawe są jednocześnie kierunkowskazami.Inaczej jest również z tyłu gdzie widzimy sporą połać blachy. Dla mnie taki minimalizm jest trochę nieestetyczny, ale nie jest aż tak źle jak w Volvo XC40. T-roc w białym lakierze z czarnym dachem i 19-calowymi felgami zwracał na siebie uwagę, ale to kwestia raczej nowości niż oszałamiającego designu. W moim guście się nie znalazł, ale ma wiele innych cech, które są ważniejsze!
Jedną z nich jest wnętrze. W końcu człowiek spędza tu dużo więcej czasu, a czarny, ale bardzo poukładany środek nieźle towarzyszy dłuższym podróżom. Wszystkie klawisze są pod ręką, a nowy system multimedialny wkomponowany w deskę wygląda bardzo ładnie. Szkoda tylko, że zastosowanie dotykowego ekranu powoduje, że tenże ekran szybko się brudzi. Na szczęście działa on bez zacięć i szybko można się go nauczyć, więc dajmy spokój wymaganiom perfekcyjnej Pani domu.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - z tyłu
Tak jak wspomniałem, w aucie jest dość ciemno. Materiały są dobrej jakości, ale niestety twarde. Jak to w niemieckim produkcie bywa, na szczęście są bardzo dobrze spasowane i zmontowane, dzięki czemu w T-rocu nie uświadczycie żadnych niepożądanych trzasków. Niestety nawet ambientowe podświetlenie nie sprawi uczucia przestrzeni. Na szczęście opcjonalne okno dachowe z szyberdachem może pomóc w doświetleniu środka.
Jeśli chodzi o ilość miejsca T-roca uznałbym go za średniaka. Dobrze poczuje się w nim model rodziny 2+2, ponieważ wysoki tunel środkowy z tyłu zabiera trzecie miejsce na kanapie. W pełnym załadunku nie pomoże również bagażnik. Pojemność 391 litrów to dość marny wynik jak na gabaryty samochodu. Nie pomoże również wysoki próg załadunku, chociaż elektryczna klapa bagażnika sterowana gestem nogi potrafi ułatwi powrót z zakupów.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - z boku
Czwórka pasażerów będzie mogła jednak korzystać z takich udogodnień jak dwustrefowa automatyczna klimatyzacja, podgrzewane fotele (tylko z przodu), niezły system audio z szeregiem wejść i połączeń z telefonem lub USB. Kierowca też będzie miał parę udogodnień do dyspozycji. M. in.: aktywny tempomat, awaryjny system hamowania lub autonomiczne parkowanie lub kamera cofania z szeregiem czujników.
I co ważniejsze Volkswagen T-roc może być napędzany opcją 4x4, zwaną w VAG magicznym 4motion i nasz egzemplarz posiadał taki napęd. By dobrze z niego korzystać mamy do dyspozycji selektor trybów jazdy. Małe pokrętło na tunelu centralnym może zmienić charakter tego samochodu. Polecam spróbowanie opcji sportowej, gdzie szybsza jest reakcja na gaz oraz inne zmiany biegów automatu. Dla lubiących wyzwania ważniejsze bedą jednak opcje off-roadowe. Należy pamiętać, że ten VW to bardziej bulwarowiec niż terenówka, ale parę trików poza asfaltem potrafi. Dzięki temu wyjedziecie na pewno z parkingu przy stoku narciarskim lub z ogniska na pustkowiu poza miastem. To sprawia, że T-roc potrafi być uniwersalny, bo na szybszej szosie też daje radę.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - z przodu
Duża w tym zasługa motoru zamontowanego pod białą maską auta. Dwulitrowa jednostka o mocy 190 KM, to nie wymysł zwolenników downsizingu, dzięki czemu śmiało ciągnie samochód nawet do 216 km/h. Wystarczy też spojrzeć na sprint do setki, ponieważ 7,2 sekundy to niezły wynik. Mimo, że to motor benzynowy to 320 NM maksymalnego momentu obrotowego dostępne jest już od 1500 RPM. I to czuć, zwłaszcza gdy włączymy sobie sportowe nastawienia 7-biegowego DSG. Działa ono błyskawicznie i bardzo dobrze uzupełnia kierowcę. I to nie tylko w szybkiej jeździe, ponieważ w korku równie przyjemnie pomaga.
Szkoda tylko, że nie jest najoszczędniejszy. Trasa to bite 8 litrów, a w mieście spalanie jest jeszcze wyższe. Nawet granica dwucyfrowej liczby może pojawić się na wyświetlaczu za kierownicą, który jest pochylony w dziwny sposób ku kierowcy. Na szczęście jednak obraz jest bardzo wyraźny, a dzięki możliwości konfiguracji możemy tam oglądać tradycyjne zegary lub choćby spory obraz nawigacji – wszystko zależy od kierowcy i ustawień.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - tył
Wracając jednak do jazdy, muszę upomnieć Volkswagena odnośnie zawieszenia. Na 19-calowych kołach oraz narzuconym ustawieniu (w naszym egzemplarzu zabrakło DCC) jest niezbyt komfortowo. W aucie jest dość twardo, a przy naszych drogach często to czuć. Oczywiście nie jest tu, aż tak źle jak w autach sportowych, ale biorąc pod uwagę cenę 125 tysięcy złotych za ten egzemplarz – można by oczekiwać więcej wygody.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - fotele
Na szczęście bazowo T-roca można kupić już sporo taniej. Dokładnie od 78 tysięcy złotych. Nie jest to może jakaś super okazja, ale Volkswagen nieźle wycenił nowego SUVa. Mam jednak co do niego mieszane uczucia, ponieważ niczym mnie nie zaskoczył, ale też niczym nie zraził. Tak chyba powinno być z autami służbowymi, a nie tymi, za które płacimy naszymi ciężko zarobionymi pieniędzmi?
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Volkswagen T-roc 2.0 TSI 190 KM - deska rozdzielcza
A może po prostu się czepiam, ponieważ Arteon podobał mi się bardzo i to chyba poprzeczka, którą ciężko będzie innemu Volkswagenowi przeskoczyć.
oprac. : Konrad Stopa / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)