eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plMotoTesty autMercedes-Benz Marco Polo pełen przygód…

Mercedes-Benz Marco Polo pełen przygód…

2018-04-09 00:50

Mercedes-Benz Marco Polo pełen przygód…

Mercedes-Benz Marco Polo © fot. mat. prasowe

PRZEJDŹ DO GALERII ZDJĘĆ (13)

… i to niekoniecznie tych najprzyjemniejszych, chociaż samo auto należy do tych ciekawych, bardzo przyjemnych i niecodziennych. Właśnie, może ta niecodzienność objawiła mi się podczas tego tygodniowego testu w całej okazałości?

Przeczytaj także: Mercedes-Benz Marco Polo 300 d

Ten test będzie napisany w trochę innym stylu, bo sam samochód jest wyjątkowy. Mercedes Marco Polo bazuje na Mercedesie klasy V, którego w naszej redakcji miał okazję testować Mikołaj. Jeździł on wersją wyposażoną w dokładnie taki sam silnik oraz skrzynię biegów, ze “standardowych” opcji brakowało jej do pełnej zgodności jedynie napędu na 4 koła. Dlatego tym razem praktycznie odpuszczę sobie standardowe opisywanie właściwości pojazdu skupiając się na tym, co do zaoferowania ma wersja typowo turystyczna, która swoją nazwę dostała na cześć znanego weneckiego podróżnika. Jeżeli jesteście ciekawi jak sprawuje się na drodze klasa V a zarazem Marco Polo zapraszam do przeczytania tekstu Mikołaja.

Mercedes-Benz Marco Polo to nic innego niż znana nam wszystkim klasa V w zabudowie kamperowej. Okej, ale co to tak właściwie oznacza? Na pewno ograniczenie miejsc siedzących w środku do 4 w stosunku do standardowej wersji, w której podróżować może zależnie od konfiguracji od 6 do 8 osób. Zamiast tego we wnętrzu zyskujemy całą boczną ścianę szafek oraz szuflad, stolik, lodówkę, kuchenkę gazową oraz zlew. A, i 2 łóżka. Pierwsze w dolnej części kabiny pokładowej, które tworzy odpowiednio wysunięty tylny rząd siedzeń i półka w bagażniku. Niestety przesuwanie siedzeń może być lekko problematyczne, ponieważ są one na szynach umieszczonych w podłodze, drewnianej zresztą. Dostaje się do nich dużo piachu i kurzu, trzeba się trochę z nimi pomęczyć. Producent zdecydowanie mógłby pomyśleć nad jakimiś zaślepkami do szyn. Drugie na górze, do którego dostęp otrzymujemy po podniesieniu dachu (w zależności od wersji automatycznym lub manualnym) oraz odczepieniu zaczepów, które podczas jazdy trzymają łóżko w górze. Przymierzałem się do obydwu – według mnie wygodniejsze jest to górne. Brakuje tylko drabinki do wspinania się na nie. Czeka nas skakanie po fotelach.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - przód

Marco Polo jest sporo cięższe od zwykłej klasy V. Różnica w ich wadze wynosi ponad 350 kilogramów.


Oczywiście to nie wszystko. W Marco Polo znajdziemy również… prysznic. Szczerze mówiąc przed odbiorem zupełnie się tego nie spodziewałem. Wiedziałem, że znajdę tam łóżka, stolik, kuchenkę, domyślałem się, że nie zabraknie w nim webasto, ale nie podejrzewałem, że uda się tam upchnąć również prysznic. Co prawda na zatłoczonym kempingu raczej z niego nie skorzystamy. Chyba, że osłonimy się parawanami. Prysznic montowany jest na przyssawkę do tylnej szyby, schowany jest razem z pojemnikiem na wodę w szafce w bagażniku. Właśnie, bagażnik. Oprócz prysznica znajdziemy w nim również stolik z dwoma krzesłami, kable pozwalające na podłączenie zewnętrznego zasilania, które umożliwia korzystanie z gniazdek 230 V (niestety, w aucie nie ma przetwornicy pozwalającej korzystać z gniazdek podczas jazdy – duży minus) oraz metalowy pręt, który służy do… rozkładania markizy.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - bok

Cena zaczyna się od 250 761 zł.


Wszystkie te dodatki oprócz wielu oczywistych plusów niosą ze sobą również trochę minusów. Po pierwsze Marco Polo jest sporo cięższe od zwykłej klasy V. Różnica w ich wadze wynosi ponad 350 kilogramów. Sporo. Wiąże się to oczywiście z większym, o około litr-dwa spalaniem. W mieście auto paliło mi w granicach 11 – 11,5 litrów, w trasie wahało się pomiędzy 9,2 a 9,8 litra zależnie od natężenia ruchu. Ze względu na zwiększoną masę własną samochodu zmieniło się również jego przyśpieszenie do 100 km/h. Z wyniku 9,1 sekundy wydłużyło się prawie o 3 sekundy zatrzymując się na wyniku 11,9 sekundy do setki. Oprócz tego niestety w kamperowej zabudowie jest więcej elementów, które mogą skrzypieć. Podczas jazdy po równej nawierzchni co prawda raczej tego nie doświadczymy, ale zjeżdżając z autostrady na drogę krajową niestety zmuszeni będziemy do delikatnego zwiększenia głośności radia.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - bok, dach

Marco Polo z pewnością jest autem posiadającym dość wąską grupę klientów. Jak na kampera jest dość specyficzny – nie ma własnej ubikacji oraz prysznica w środku, co ujmuje mu sporo z jego użyteczności.


Podsumowując


Cóż, Marco Polo z pewnością jest autem posiadającym dość wąską grupę klientów. Jak na kampera jest dość specyficzny – nie ma własnej ubikacji oraz prysznica w środku, co ujmuje mu sporo z jego użyteczności. Cena zaczynająca się od 250 761 zł na tle konkurencji wypada tak sobie, za tyle kupimy “pełnoprawnego” kampera. Kto wybierze to auto? Na pewno ktoś kto chce zabrać ze sobą swój mobilny dom na pole namiotowe z dostępnymi sanitariatami. W trasie na parkingu również się sprawdzi, jednak przy planowaniu noclegów “na dziko” trzeba będzie się dwa razy zastanowić czy na pewno odpowiada nam regularne bieganie do najbliższego drzewa ;)

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - bagażnik

Prysznic montowany jest na przyssawkę do tylnej szyby, schowany jest razem z pojemnikiem na wodę w szafce w bagażniku.


Czas przygody


Na początku wpisu wspominałem o przygodach, które dostarczyło mi podróżowanie tym autem. Szczerze mówiąc zaczęły się one jeszcze przed jego odebraniem a najlepszym określeniem dla nich byłaby chyba znana wszystkim “Seria niefortunnych zdarzeń”, ale na szczęście nie kończyły się one tak tragicznie. Opiszę więc każdy dzień mojej przygody z Marco Polo chronologicznie.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - wnętrze

W mieście auto paliło mi w granicach 11 – 11,5 litrów, w trasie wahało się pomiędzy 9,2 a 9,8 litra.


Dzień 0. W dniu odbioru auta dostałem telefon, w którym poinformowano mnie, że auto dostępne będzie dla mnie jednak dopiero następnego dnia. Powód? Rozładowało się stojąc na parkingu i serwisanci wolą je w pełni naładować tak, żeby nie zaskoczyło mnie podczas testu. Cóż, dwa dni później miałem jechać do Zakopanego o 5 rano, więc rzeczywiście nie uśmiechało mi się nerwowe szukanie kabli rozruchowych i kogoś kto użyczy mi prądu ze swojego auta na mrozie. Wolałem poczekać i odebrać auto na spokojnie dzień później.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - fotele

Przesuwanie siedzeń może być lekko problematyczne, ponieważ są one na szynach umieszczonych w podłodze, drewnianej zresztą.


Dzień 1. Znosząc bagaże postanowiłem sobie pomóc i otworzyć przez okno bagażnik za pomocą pilota. Po przyniesieniu do samochodu walizek okazało się, że bagażnik się nie otworzył. Mało tego, nie chce się otworzyć w jakikolwiek sposób. Zarówno przy pomocy pilota, jak i przycisku na drzwiach. Komputer pokładowy za to radośnie informował mnie przez cały czas, że klapa bagażnika jest otwarta i należy ją zamknąć. Po długim szukaniu przyczyny, poddaniu się i konsultacji z serwisem Mercedesa okazało się, że domyślnie przycisk na pilocie otwiera tylko górną część bagażnika – czyli szybę. Dopóki szyba jest otwarta nie ma możliwości otworzenia całego bagażnika. Da się to oczywiście przeprogramować, ale trzeba wcisnąć odpowiednią kombinację przycisków. Uf, udało się.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - stolik

We wnętrzu zyskujemy całą boczną ścianę szafek oraz szuflad, stolik, lodówkę, kuchenkę gazową oraz zlew.


Dzień 2. Podróż minęła spokojnie i bez najmniejszych problemów.

Dzień 3. 8 rano pobudka i idziemy do auta. Wciskamy przycisk otwierania drzwi i… nic. Auto nie reaguje. Wyjmujemy kluczyk pozwalający na awaryjne otworzenie drzwi, otwieramy, niestety w aucie nie ma prądu. Znaczy jest i nie ma jednocześnie – Marco Polo ma dwa akumulatory. Pierwszy służy do zasilania podstawowych funkcji auta takich jak centralny zamek czy rozruch, drugi do zasilania dodatków kamperowych – otwieranie dachu, lodówka, oświetlenie z tyłu itp. Niestety nie da się ich zmostkować i użyć drugiego do odpalenia auta. Próbujemy ratować się kablami, ale niestety nic z tego. Dla poszukujących akumulatora pod maską – tam go nie znajdziecie, obydwa akumulatory znajdują się pod fotelami. Znajdziecie tam jednak miejsce do zamontowania klem. Niestety, kable nie dały rady. W przypadku kiedy auto jest nasze wystarczy telefon na Assistance 24h Mercedesa i machina serwisowa rusza, czekamy na kontakt z najbliższym serwisem.

fot. mat. prasowe

Mercedes-Benz Marco Polo - łóżko

W środku znajdziemy 2 łóżka.


W naszym przypadku doszło jeszcze parę telefonów do działu zajmującego się autami prasowymi, ponieważ auto nie było naszą własnością. Pomoc koniec końców dojeżdża do nas o 20, po niecałych 10 godzinach od zgłoszenia. Uważam, że to dobry czas. Serwis z Nowego Sącza musiał znaleźć akumulator, pojechać po niego do Krakowa i dopiero wtedy mógł wyruszyć do nas z odsieczą. Naprawa razem z diagnostyką trwa około godziny, okazuje się, że Marco Polo ma “główny” akumulator pod fotelem pasażera, a “dodatkowy” pod fotelem kierowcy. Podobno zazwyczaj jest na odwrót. Planowana sesja zdjęciowa na Gubałówce odchodzi w zapomnienie.

Dzień 4. Wracamy do Warszawy. Po drodze wyskakuje komunikat o kończącym się AdBlue.

Dzień 5. Wybieram się na sesję zdjęciową nad podwarszawskie jezioro. W końcu jak wypoczywać to nad jeziorem, prawda? Niestety nie uwzględniam tego, że w Warszawie przez 2 dni było ciepło i wszystko się roztopiło. Zakopuję się. 2h próbuję wyjechać. Ratuje mnie Sołtys swoim Ursusem. Koszt? 0,7 Żubrówki i sesja nad jeziorem machająca mi spod tafli wody.

Dzień 6. Tego dnia oczywiście było zimno. Wydaję na myjni równowartość samochodu, ale nadal jest brudne. Drewno z tyłu po spotkaniu z wczorajszym błotem w temperaturach minusowych na dworze jest praktycznie nie do doczyszczenia. Jadę na parking. Nie będzie sesji w okolicy typowo kamperowej. Tego dnia sesja się udała, ale już wtedy wiedziałem, że przypłacę to przeziębieniem.

Dzień 7. Oddaję auto i delikatnie wzdycham z ulgą.

Dzień 45. Dostaję mandat za parkowanie na zakazie. Przypominam sobie, że rzeczywiście zostawiłem auto na czas pakowania się drugiego dnia “na zakazie”, ale nie utrudniając nikomu przejścia ani przejazdu. Na parkingu były wolne tylko miejsca, na których zaparkować mógłbym co najwyżej Yarisem.

Oczywiście należy to traktować z lekkim przymrużeniem oka. Awaria może się zdarzyć zawsze, ale warto zauważyć, że serwis stanął na wysokości zadania. AdBlue po prostu się zużywa, z bagażnikiem wyszła moja niewiedza (chociaż stresująca niewiedza!), zakopałem się tylko i wyłącznie ze swojego roztargnienia a mandaty… cóż. Zdarzają się najlepszym ;)

Mimo wszystko wspominam to auto z uśmiechem i pewną nostalgią. Chętnie dorwałbym je jeszcze na jeden test, tym razem w lato i przetestował dokładnie warunki mieszkalne.

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: