Nissan Juke 1.2 DIG-T Tekna – w tym szaleństwie jest metoda
2017-08-02 11:30
Nissan Juke 1.2 DIG-T © Bartłomiej Puchała
Przeczytaj także: Nissan Juke Hybrid nie na autostradę
Moim zdaniem nie ma w języku polskim odpowiedniego słowa na określenie wyglądu Nissana Juke’a. Anglicy mają takie słowo – funky – idealnie oddające charakter tego samochodu. Od momentu debiutu Juke’a, a właściwie od momentu jego sukcesu, wszyscy rynkowi gracze wprowadzają do oferty crossovery w stylu funky, więc Nissan wystąpił tu w roli prekursora. Takie ryzyko mogło się opłacić, ale też mogło się okazać spektakularną klapą. Nissan podjął to wyzwanie, za co należy mu się uznanie.Juke to jeden z tych samochodów, które albo się kocha, albo nienawidzi. Mimo, że dostrzegam w nim linię dachu opadającą niczym w GT-R, to całościowo nie jestem jego fanem. Wygląd to jednak rzecz gustu, dlatego zostawiam to każdemu do oceny indywidualnej. Jednego nie można odmówić Nissanowi – na ulicy przyciąga spojrzenia nie gorzej niż sportowe coupe. Częściowo to zasługa jadowicie żółtego koloru Sunflower Yellow, który wymaga dopłaty 2000 zł. Akurat kolor polubiłem; polubiły go też owady, których zawsze pełno latało wokół naszej testówki.
fot. mat. prasowe
Nissan Juke 1.2 DIG-T - sylwetka z tyłu przodu
Zazwyczaj wnętrza crossoverów tego segmentu ociekają kiepskim plastikiem, ale Nissan jest tutaj pozytywnym zaskoczeniem. Jakość zastosowanych materiałów jest powyżej przeciętnej w tej klasie, choć nie wiem jak prezentowałby się Juke w tańszej wersji. Testowany egzemplarz to wersja Tekna ze skórzanym wykończeniem kierownicy i lewarka zmiany biegów oraz opcjonalną skórzaną tapicerką z designerskim przeszyciem w kolorze nadwozia. Pełna skóra kosztuje 4500 zł, ale nie sprawia wrażenia taniej i tandetnej. Przyczepię się do jakości wykonania, bo tunel środkowy z plastiku niczym w chińskich zabawkach jest po prostu tandetny i słabo spasowany.
W środku widać, że auto jest na rynku już kilka lat bez poważnych zmian, bo nawet grafika dotykowego wyświetlacza nie jest tak dobra, jak u innych. To samo dotyczy wyświetlacza komputera pokładowego, którego przyciski sterujące Nissan uparcie umieszcza przy zegarach, zamiast w kierownicy. Same zegary są proste, czytelne, ale po prostu nudne – nie pasują do zwariowanego stylu reszty samochodu. Do tego dziwnie rozwiązany panel centralny – przyciski klimatyzacji są jednocześnie przyciskami wyboru trybu jazdy. Suma drobnych błędów składa się na poważny minus w dziedzinie ergonomii.
fot. Bartłomiej Puchała
Nissan Juke 1.2 DIG-T - zegary
Miejsca w kabinie starczy dla 4 osób, jedynie z tyłu nie zmieszczą się osoby powyżej 1,90 wzrostu. Ogólnie podróżowanie z tyłu nie jest szczególnie przyjemne – przez małe okna do kabiny wpada mało światła. Z przodu sytuację ratuje szyberdach, ale z tyłu jest naprawdę ciemno i trochę klaustrofobicznie. Bagażnik Juke’a ma przeciętną pojemność 354 litrów. Na szczęście pod podłogą znajduje się ogromny schowek pomagający w wielu sytuacjach upchnąć wszystko co potrzebne bez potrzeby składania kanapy.
fot. Bartłomiej Puchała
Nissan Juke 1.2 DIG-T - wnętrze
Jeździłem poprzednim Jukiem, tym sprzed liftingu w 2016 r. Na zakrętach kładł się i płużył przodem dość wcześnie i tylko dzięki ESP ostrzejsza jazda nie kończyła się w krzakach. W obecnym modelu poprawiono własności jezdne, choć wyraźna tendencja do podsterowności została. Do zawieszenia nie mam większych zastrzeżeń – nie jest ani zbyt twarde, ani zbyt miękkie. Hamulce bębnowe z tyłu to jednak w dzisiejszych czasach lekki wstyd. Tarcze są dopiero w opcji.
fot. Bartłomiej Puchała
Nissan Juke 1.2 DIG-T - fotele
Silnik 1.2 turbo o mocy 115 KM, w który wyposażono nasz egzemplarz, to jednostka żwawa i elastyczna. Na pewno jest godny polecenia, bo zapewnia więcej niż przyzwoitą dynamikę. Niestety, sporo pali. 7,5-8 litrów na 100 km to wynik przy normalnej jeździe z przewagą miasta. Jest to typowa przypadłość małych silników turbobenzynowych, że w warunkach laboratoryjnych można uzyskać fantastyczne wyniki spalania, ale w ‘realu’ dość poważnie rozmijają się z katalogowymi danymi.
Juke 1.2 DIG-T bez dodatków, ze skrzynią manualną kosztuje wg cennika 79 450 zł. Rodzima, japońska konkurencja w porównywalnych wersjach jest droższa np. Toyota C-HR Prestige, czy Honda HR-V Executive to wydatek około 100 tys. Toyotę ratuje krótki staż na rynku i bogate wyposażenie, Honda ma na swoją obronę mocniejszą o 15 KM jednostkę napędową i również więcej bajerów. Po doposażeniu we wszystkie dodatki cena Juke’a podskoczy do 94 tys. co i tak jest korzystniejszą ofertą. Europejscy rywale (Opel Mokka X, Citroen C4 Cactus) są tańsi, oferując wyposażenie różniące się detalami. Nissan niestety z sobie tylko znanego powodu nie oferuje w ogóle czujników parkowania do Juke’a co jest najistotniejszą wadą w stosunku do innych propozycji, choć na ogół jest konkurencyjny.
Nissan Juke po 7 latach nadal wygląda dziwnie, niebanalnie, nietuzinkowo. Nadal jest jednym z liderów segmentu, a dlaczego? Bo biorąc pod uwagę relację ceny do wyposażenia wcale nie wypada źle, a jego główne wady skupiają się w obszarach, na które przeciętny użytkownik nie zwraca tak bardzo uwagi. Moim zdaniem w kolejnej generacji Nissan musi popracować nad obsługą urządzeń pokładowych i zrobić update wyglądu wnętrza. Można też poprawić własności jezdne, aby równać do najlepszych w segmencie.
oprac. : Bartłomiej Puchała / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)