Jak zmniejszyć OC dla młodych kierowców?
2017-06-23 12:44
Młodzi kierowcy nie mają co liczyć na ulgi © PixieMe - Fotolia
Przeczytaj także: Młodzi kierowcy nie mają najgorzej?
Jak podkreślono w raporcie „ Wypadki drogowe w Polsce w 2016 roku”, wydanym przez Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, „szczególną uwagę należy zwrócić na grup tzw. młodych kierowców w wieku 18−24 lata, charakteryzującą się najwyższym wskaźnikiem liczby wypadków na 10 tys. populacji. W 2016 r. byli oni sprawcami 5823 wypadków (20% wypadków powstałych z winy kierujących), zginęły w nich 542 osoby, a 7790 zostało rannych. Przyczyną 39,5% wypadków, które spowodowali, było niedostosowanie prędkości do warunków ruchu, a o ich ciężkości świadczy 53,1% zabitych w wypadkach przez nich spowodowanych. Jest to grupa osób, którą cechuje brak doświadczenia i umiejętności w kierowaniu pojazdami i jednocześnie duża skłonność do brawury i ryzyka. W porównaniu z rokiem 2015 liczba wypadków spowodowanych przez tę grupę kierujących zwiększyła się o 240 (+4,3%), liczba osób zabitych o 64 (+13,4%) oraz liczba osób rannych o 284 (+3,8%)”.Powyższe dane potwierdzają powszechną opinię: kierowcy w młodym wieku jeżdżą ryzykownie, stwarzając zagrożenie na drodze i powodując najwięcej wypadków, z których ponad połowa to wypadki śmiertelne. Młody kierowca to – z dużym prawdopodobieństwem – kierowca niebezpieczny.
fot. mat. prasowe
Liczba wypadków wg grupy wiekowej
OC dla młodych kierowców - jest drogo, bo jest ryzykownie
Jak na tę sytuację reagują ubezpieczyciele? Zgodnie i systematycznie podnoszą stawki ubezpieczeń dla najmłodszych kierowców, tłumacząc, że w ten sposób rekompensują sobie odszkodowania, które muszą później wypłacać. Dodajmy, że wartość takiego odszkodowania jest zwykle wyższa niż w sytuacji, gdy wypadek spowoduje kierowca z większym doświadczeniem.
Okres próbny i wyższe ograniczenia – czy zmiany w przepisach poprawią bezpieczeństwo?
Remedium na brawurę młodych kierowców mają stanowić zmiany w przepisach o ruchu drogowym, które obejmą wszystkich, którzy zdobędą prawo jazdy po 4 czerwca 2018 r.
O jakie zmiany chodzi?
- Przez dwa lata wszystkich kierowców, którzy zdobędą prawo jazdy kategorii B, będzie obowiązywał okres próbny, podczas którego łatwiej będzie im stracić uprawnienia. Jeśli w czasie jego trwania kierowca popełni min. dwa wykroczenia stwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu lub mandatem karnym, okres ten zostanie ustawowo wydłużony o kolejne dwa lata. Jeśli kierujący dopuści się trzech wykroczeń (lub jednego przestępstwa) – straci prawo jazdy.
- W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy po odebraniu dokumentów młodych kierowców będą obowiązywały surowsze ograniczenia prędkości – bezwzględne 50 km/h w obszarze zabudowanym, 80 km/h poza obszarem zabudowanym i 100 km/h na autostradzie.
- Między czwartym a ósmym miesiącem od chwili odebrania prawa jazdy kierowca będzie musiał wziąć udział w obowiązkowym kursie doszkalającym. Dwugodzinne zajęcia teoretyczne będą dotyczyły problematyki wypadków drogowych. Warsztaty odbędą się w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego i będą kosztowały ok. 100 złotych. Do tego Ośrodek Doskonalenia Techniki Jazdy zorganizuje zajęcia praktyczne, na których kursanci poznają techniki wyprowadzania auta z poślizgu. Koszt godzinnej lekcji to 200 złotych.
- Przez pierwszych 8 miesięcy od chwili odebrania dokumentu jego posiadacz nie będzie mógł podjąć pracy jako zawodowy kierowca ani prowadzić działalności gospodarczej związanej z prowadzeniem pojazdu.
Czy zmiany w przepisach powściągną brawurę młodych i sprawią, że liczba wypadków przez nich spowodowanych spadnie? Eksperci zajmujący się bezpieczeństwem ruchu drogowego zgodnie przyznają, że jest to krok w dobrym kierunku, choć z pewnością zmiana nie rozwiąże problemu.
– Ostre przepisy to nie wszystko – mówi Marek Dworak, dyrektor Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Krakowie. – Żeby zmiany okazały się skuteczne, a bezpieczeństwo na drogach wzrosło, trzeba też zaostrzyć egzekucję kar, zmienić zasady naliczania składek ubezpieczeniowych dla młodych kierowców, a przede wszystkim wprowadzić w szkołach wychowanie komunikacyjne.
Karzemy, zamiast uczyć odpowiedzialnej jazdy
Największym problemem, na który zwraca uwagę Marek Dworak, jest całkowity brak wychowania komunikacyjnego w polskim systemie edukacji.
– Młodych ludzi trzeba nauczyć odpowiedzialności i ostrożności na drodze i powinno się to robić wtedy, kiedy ich umysły są najbardziej chłonne, a więc zacząć już w szkole podstawowej. Na kurs prawa jazdy trafiają praktycznie dorośli ludzie, a wtedy na tę naukę jest już za późno – wyjaśnia. A brawura na drodze bierze się właśnie z braku takiego wychowania. − Skoro uczymy dzieci chemii i fizyki, dlaczego nie uczymy tego, jak zachować się na drodze. Przecież każdy z nas ma do czynienia z ruchem drogowym – jako pieszy, rowerzysta, kierowca. Do szkoły powinna przyjść osoba, która uległa ciężkiemu wypadkowi komunikacyjnemu, i opowiedzieć, jak się dochodzi do zdrowia po długiej rehabilitacji, powinien przyjść więzień odsiadujący wyrok za spowodowanie wypadku, strażak, policjant, ratownik, który brał udział w akcji ratunkowej – ich opowieści na pewno przemówiłyby do młodych umysłów.
Edukacji nie prowadzą też ubezpieczyciele, choć mają w tym zakresie duże możliwości.
− Większość prowadzonych kampanii ma bardzo ograniczony zasięg i nie trafia do wyobraźni kierowców – zauważa Łukasz Zboralski, dziennikarz, ekspert ds. ruchu drogowego, redaktor naczelny serwisu brd24.pl. − Pozytywnie na tym tle wyróżniała się realizowana przed trzema laty akcja PZU „Stop wariatom drogowym”, przeprowadzona z rozmachem, pomysłem, a przede wszystkim trafiająca w sedno polskich problemów.
fot. mat. prasowe
Średnia cena ubezpieczenia OC i AC w zależności od wieku kierowcy
Najtańszy kurs, szybki egzamin
Trzeba też podkreślić, że system nauki jazdy w Polsce jest bardzo źle zorganizowany. Nasze podejście do kursów i egzaminów ogranicza się do filozofii: tanio i szybko zdobyć uprawnienia, a potem zdawać egzamin aż do skutku, niekoniecznie będąc do niego dobrze przygotowanym.
– W innych krajach kursanci uczą się długo, aż dochodzą do takiej wprawy, że egzamin staje się dla nich formalnością – zauważa Dworak. W Polsce jest odwrotnie. – Nierzadko, jako kursanci, podpisujemy instruktorowi nauki jazdy odbycie lekcji, których w rzeczywistości z braku czasu nie odbyliśmy. Na pierwszy egzamin idziemy nieprzygotowani, z nastawieniem, że prawie na pewno nie zdamy, że trzeba zdawać do skutku. A potem, gdy już zdobędziemy upragniony dokument, myślimy: No, to teraz mogę zacząć się uczyć na własnych błędach. I właśnie tacy kierowcy, przygotowani do jazdy w stopniu umiarkowanym, trafiają na nasze drogi, stanowiąc największe niebezpieczeństwo.
Rynek szkół nauki jazdy nie jest w żaden sposób uregulowany. Jedynym parametrem rywalizacji poszczególnych firm jest cena.
− Nikt nie prowadzi rzetelnych i ogólnodostępnych rankingów szkół nauki jazdy, więc jedyna konkurencja między nimi dotyczy ceny, a jakość świadczeń jest znacznie mniej istotna – zauważa Łukasz Zboralski. − Instruktorem nauki jazdy może być osoba z wykształceniem podstawowym, nie musi mieć nawet przygotowania pedagogicznego.
Sposób, w jaki zorganizowany jest system nauki jazdy w Polsce, sprawia, że kursant jest pozostawiony sam sobie. Wybierając szkołę, kieruje się ceną bądź daje się przekonać atrakcyjnym reklamom. Na etapie nauki odbiera konieczne minimum, które może przygotować go do zdania egzaminu (nie zawsze za pierwszym podejściem), ale z pewnością nie uczy go cierpliwości za kierownicą i odpowiedzialnej jazdy.
− To wszystko prowadzi do paradoksu − dość trudno w Polsce zdobyć prawo jazdy, ale bezpieczeństwo na drogach mamy dużo niższe niż inne kraje Europy – zauważał Zboralski.
Młodzi kierowcy = najniższe ubezpieczenie OC?
Ubezpieczyciele zgodnie tłumaczą, że grupa wiekowa, która powoduje najwięcej wypadków, musi płacić najwyższe składki za ubezpieczenia komunikacyjne. Znawcy zagadnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego podkreślają jednak, że ten system nie jest skuteczny i wcale nie powoduje poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach. Po pierwsze – jest niesprawiedliwy. Po drugie – nie uczy odpowiedzialnej jazdy i zachęca do naginania prawa.
Polskie towarzystwa ubezpieczeniowe stosują odpowiedzialność zbiorową – nie wszyscy młodzi kierowcy jeżdżą brawurowo, nie wszyscy powodują wypadki, ale niezależnie od tego OC dla młodych kierowców jest zawsze wysokie. Działa tu wyłącznie motywacja negatywna – straszenie wysokimi cenami i karanie, jeszcze zanim stanie się coś złego.
− Dlaczego nie zachęcamy do bezpiecznej jazdy? – zastanawia się Zboralski. − W Wielkiej Brytanii młody kierowca, któremu zależy na obniżeniu składki polisy, zgadza się na zainstalowanie w swoim samochodzie tzw. blackboxa, czyli monitora jazdy. Dzięki wbudowanemu modułowi GPS urządzenie na bieżąco analizuje rodzaje dróg, po których najczęściej się porusza, prędkość, z jaką jeździ, to, jak często i gwałtownie przyspiesza i hamuje. Wszystkie dane są na bieżąco przekazywane do ubezpieczyciela i poddawane analizie. Jeśli ta wykaże, że kierowca prowadzi ryzykownie i niezgodnie z przepisami – stawka rośnie.
Brytyjskie rozwiązanie pozwala młodemu kierowcy obniżyć cenę pierwszego − obowiązkowego ubezpieczenia nawet o 1/3. Po podobny pomysł sięgnęło ostatnio towarzystwo Link4 – klienci kupujący ubezpieczenie komunikacyjne mogą otrzymać od ubezpieczyciela nawigację samochodową NAviExpert razem z aplikacją KasaWraca (https://www.link4.pl/naviexpert). Działa ona jak blackbox – analizuje styl jazdy (prędkość, gwałtowne przyspieszanie i hamowanie) a potem zwraca część składki kierowcom, którzy jeżdżą najbezpieczniej.
– To przełomowy krok w dobrą stronę, choć zrobiony w bardzo polskim stylu – ocenia Zboralski. − Zamiast ufać, zachęcać i dawać rabat już na starcie, kierowca musi udowodnić, że prowadzi bezpiecznie, wtedy być może zostanie nagrodzony.
Poza tym polski system ubezpieczeniowy zachęca do naginania prawa. Młodzi kierowcy dopisują do dowodu rejestracyjnego rodziców albo dziadków, korzystają z ich zniżek, ale nie doceniają tego stosunkowo taniego ubezpieczenia i szaleją na drogach. Marek Dworak proponuje odwrotny system: – Młody kierowca, który odbiera prawo jazdy, powinien otrzymać pełne zaufanie i najniższą z możliwych stawek ubezpieczeniowych. Ale już pierwsza, nawet niewielka stłuczka powodowałaby wzrost wysokości składki o 100%. Druga stłuczka to kolejna podwyżka ubezpieczenia, więc w zasadzie młodemu kierowcy bardziej opłacałoby się sprzedać auto – wyjaśnia. Tymczasem w USA i Niemczech − właśnie poprzez system niskich składek dla młodych − rozwiązano problem ich brawury na drogach.
Stacje kontroli pojazdów to mit?
Znawcy rynku motoryzacyjnego alarmują, że relatywnie wysoka liczba wypadków powodowanych przez młodych kierowców to także efekt stanu technicznego pojazdów, którymi kierują. Młodzi kierowcy często otrzymują samochody w „spadku” po rodzicach lub innych członkach rodziny, a jeśli kupują własne pojazdy, wybierają starsze i tańsze modele. Ich stan powinny weryfikować coroczne obowiązkowe przeglądy techniczne, a stacje kontroli powinny być szczególnie wyczulone na auta najmłodszych kierujących. Tymczasem otrzymanie pieczątki na kolejny rok jest dziś praktycznie formalnością.
Dlaczego nie korzystamy z zachodnich wzorców?
Możemy narzekać, że centralna polityka państwa w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego praktycznie nie istnieje, bo każdy urząd działa niezależnie. Możemy skarżyć się na brak pieniędzy na prewencję w tym temacie. Ale jest kilka stosunkowo prostych i sprawdzonych na zachodzie pomysłów, które choć częściowo poprawiłyby bezpieczeństwo. Dlaczego więc z nich nie korzystamy?
− Młodzi kierowcy, w okresie dojrzewania i chwilę po, mają potrzebę zachowań brawurowych i ryzykownych – tłumaczy Łukasz Zboralski. – Wynika to z naturalnych praw rozwoju psychicznego i jest całkiem normalne. Ciekawe rozwiązanie wymyślili Amerykanie. Tam młody człowiek może odebrać prawo jazdy wcześniej niż w polskim systemie, ale przez pierwszy rok może jeździć tylko w towarzystwie kierowcy, który ma licencję przynajmniej od kilku lat. To prosty sposób poprawy bezpieczeństwa i darmowa edukacja. Z innych badań wynika, że młodzi kierowcy stanowią największe zagrożenie, gdy jadą z nimi rówieśnicy. To również jest pole do regulacji prawnych.
Fakt, że spora część młodych kierowców jeździ ryzykownie, narażając siebie i innych uczestników ruchu drogowego, jest bezsporny, ale to tylko jedna strona medalu. Bo jeśli przyjrzeć się tematowi głębiej, widać bardzo wyraźnie, że młodzi kierowcy padają ofiarą nie tylko własnej brawury, ale też braku edukacji i dobrze zorganizowanej polityki bezpieczeństwa. Na żadnym etapie edukacji nie uczy się ich odpowiedzialności za życie swoje i innych, ponoszenia konsekwencji własnych działań. Zdobywanie prawa jazdy jest dziś trochę jak walka o przetrwanie – byle szybciej, byle taniej, byle się udało. Planowane na czerwiec 2018 zmiany w przepisach, jeśli wejdą w życie, z pewnością nie rozwiążą wszystkich problemów. Mogą jednak stanowić dobry początek większej rewolucji w tym temacie.
Podsumowanie
- Młodzi kierowcy (grupa wiekowa 18-24 lata) powodują średnio 18,4 wypadku na 10 000 osób. To najwyższy wynik spośród wszystkich grup wiekowych.
- OC dla młodych kierowców (18 lat) to obecnie koszt średnio 2907 złotych.
- Ubezpieczenie OC+AC dla 18-latka to wydatek średnio ponad 6 tys. złotych.
- 4.06.2018 roku mają wejść w życie przepisy, które wymuszą na młodych kierowcach bardziej rozważną i bezpieczną jazdę.
Karolina Gujda
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (1)