Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM. Złoto dla zuchwałych
2017-05-11 00:50
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM © Dominika Szablak
Przeczytaj także: Volkswagen Golf GTI Performance - kontynuuje legendę
Złote czasy segmentu A w Polsce już minęły. Nie będę tu cofał się aż do czasów (nie tak znowu odległych…) Fiata 126p, ale wszyscy na pewno pamiętają Tico i Matiza czy Cinquecento i Seicento. Te niewielkie samochodziki często pełniły role aut rodzinnych, które woziły ludzi i ich dobytek po całej Polsce i Europie. To nic, że małe, ciasne i z dychawicznymi silnikami. Ważne, że były.Dziś – na szczęście – czasy są już inne. Dzięki coraz lepszej sytuacji finansowej rodaków, a przede wszystkim dzięki napływowi używanych samochodów z Zachodu, auta miejskie rzadko są już jedynymi samochodami w rodzinie. Zamiast nowego „malucha” klienci wolą kilkuletniego kompakta, czy wóz klasy średniej. Branża dealerska oczywiście nad tym ubolewa, ale nie da się pominąć faktów. Auta klasy A w Polsce służą dziś głównie do tego, do czego używają ich też klienci w pozostałych krajach Europy. I do tego, do czego zostały pierwotnie stworzone. Czyli do jeżdżenia po mieście. Jak z tym zadaniem radzi sobie najmniejszy Volkswagen?
Up! – bo o nim mowa – jest już kolejnym podejściem marki z Wolfsburga do tematu aut klasy supermini. Pamiętacie Foxa? Niestety, nie był ani piękny, ani szczególnie nie zachwycał właściwościami jezdnymi. Do tego miał niezbyt korzystną cenę – to nie mogło skończyć się inaczej, jak tylko klapą.
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - z przodu
Na szczęście teraz konstruktorzy i styliści poszli po rozum do głowy. Up! został tak zaprojektowany, by się podobać. W Volkswagenie dobrze wiedzą, że nawet najmniejszy i najtańszy samochód w gamie musi mieć „to coś”, dzięki któremu w oku potencjalnego klienta zapłonie iskierka pożądania. Dzięki niedawnemu, lekkiemu liftingowi ta iskierka ma odżyć na nowo. Up! mimo pudełkowatej sylwetki, jest ładny. Na szczęście nikt nie próbował zrobić z niego miniaturki „dorosłego” samochodu. Jest więc miejski, ma modne ostre kształty i teraz, po liftingu, tylko zyskał. Wprowadzono nowe zderzaki, które dodały małemu Volkswagenowi nieco charakteru. Z przodu dodano także diody LED do jazdy dziennej, co odświeżyło tę „facjatę”. Z tyłu przyciemniono klosze lamp i dzięki temu, lepiej współgrają one z klapą, która tak naprawdę jest dużą szybą. Do gamy wprowadzono nowe lakiery – w tym widoczny na naszym egzemplarzu złoty. To zapewne nie będzie najczęściej wybierany kolor… a szkoda, bo wygląda naprawdę nieźle i wprowadza trochę życia na polskie szare ulice.
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - reflektor
Testowany egzemplarz to wersja pięciodrzwiowa. Delikatnie cierpi na tym uroda (trzydrzwiówka wygląda o włos bardziej dynamicznie), ale za to bardzo zyskuje praktyczność. Poza oczywistą korzyścią dla pasażerów tylnej kanapy, którzy mogą wejść na swoje miejsca bez ujmy na honorze, zyskują też kierowca i pasażer z przodu. W wersji trzydrzwiowej drzwi są bardzo długie, co utrudnia wysiadanie w ciasnych miejscach. Tutaj jest o wiele lepiej. A przecież Up! większość swojego życia spędzi właśnie parkując tam, gdzie inne auta raczej się nie zmieszczą.
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - z boku
Wnętrze również nie udaje wnętrza większego samochodu – choć w tym przypadku można nieco ponarzekać. Mimo zmian po liftingu, daleko tu do kokpitu Opla Karla czy nowej Kii Picanto, które wyglądają niemalże jak pomniejszone miejsca dowodzenia z kompaktów. Up! także tutaj jest kolorowy, wesoły i minimalistyczny. Może nawet za bardzo i domyślam się, że akurat pomysł na wnętrze może odstraszyć niektórych klientów. Goła blacha na boczkach drzwiowych to coś, co pamiętamy z Seicento, ale o czym… chyba wolelibyśmy sobie nie przypominać.
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - drzwi, kanapa
Jest tu jednak dużo miejsca w każdą stronę. Bardzo dobra jest widoczność, zadanie ułatwiają także duże lusterka. Nowa (zmieniona po liftingu) kierownica bardzo dobrze leży w dłoniach, a ergonomia jest na przyzwoitym poziomie. Choć po prawdzie, ciężko, by w tak prostym wnętrzu było inaczej…
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - fotele
Wesoły i nowoczesny charakter auta (powiedziałbym, że „lifestyle’owy”, jeśli tylko ktoś by mi wytłumaczył, co to tak naprawdę znaczy) podkreśla obecny w testowanym egzemplarzu system umożliwiający połączenie smartfona z zestawem multimedialnym i całkiem niezłym audio. Zresztą, smartfona dostałem w komplecie, wraz z ergonomicznym uchwytem przy szybie. Brawo – nigdy nie korzystałem z tak dobrego i intuicyjnego systemu umożliwiającego chociażby słuchanie muzyki z telefonu w aucie. Do tego, można „odpalić” chociażby Google Maps, albo specjalną aplikację, która zlicza dane dotyczące naszej jazdy. Tylko założę się, że na początku wszystkim wydaje się, że ekran radia jest dotykowy. Niestety – nie tym razem!
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - wnętrze
Jest tu więc wesoło, kolorowo i multimedialnie. Marzenie młodego człowieka z miasta, prawda? Chwileczkę. Mimo wszechobecnych zakazów, ograniczeń i zwężeń, nawet w mieście pozostało jeszcze nieco miejsca na radość z jazdy. Czy Up! zapewni nam jej chociaż trochę?
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - deska rozdzielcza
Na początku słowo o silniku. Trzycylindrowy, benzynowy, o pojemności jednego litra i mocy 75 KM. W ofercie jest jeszcze słabsza, 60 konna wersja, a po ostatnim liftingu wprowadzono również jednostkę TSI, z turbodoładowaniem, wytwarzającą 90 KM. Na myśl o tej ostatniej świecą mi się oczy… a to dlatego, że już 75 KM tutaj w zupełności wystarcza. Up! w opisywanej wersji jest wystarczająco żwawy i spod świateł zostawia w tyle o wiele mocniejsze i droższe samochody. Oczywiście, do pewnego momentu – już w okolicach 90 km/h dostaje widocznej zadyszki. Do miasta to jednak wystarcza. Up! robi wrażenie o wiele szybszego, niż można by się spodziewać.
fot. Dominika Szablak
Volkswagen Up! 1.0 MPI 75 KM - z tyłu
Rzecz jasna, jeśli potrzebujecie jeździć w trasy częściej niż „od czasu do czasu”, wybierzcie inny samochód. Up! jest miejski i nawet względnie dobre osiągi tego nie zmienią. Tak czy inaczej, jeżeli jednak zdarzy wam się kiedyś wybrać poza miasto, nie umrzecie ze strachu w czasie wyprzedzania.
Z litrowym silniczkiem współpracuje manualna pięciobiegowa skrzynia. Bardzo się ucieszyłem, że tam jest… bo miałem okazję jeździć bliźniaczą Skodą Citigo ze zautomatyzowaną skrzynią ASG (taka wersja dostępna jest też w Volkswagenie) i był to najgorszy samochód z niemal dwustu pięćdziesięciu, które prowadziłem. ASG jest potwornie powolna, szarpiąca i ma tendencje do wrzucania wyższych biegów za wcześnie (dwójka wrzucana na środku skrzyżowania, z którego musimy szybko zjechać? Standard). Tak więc z ulgą przyjąłem obecność zwykłego „manuala” w testowanym VW. Ta skrzynia nie bryluje w kategorii precyzji, ale… dobrze, że po prostu jest!
Dzięki kołom rozmieszczonym w rogach nadwozia, dobrze ustawionemu zawieszeniu i precyzyjnemu układowi kierowniczemu, Up! bardzo dobrze się prowadzi. Oczywiście ciężko tu o wysokie prędkości podczas pokonywania zakrętów, ale mimo wszystko, można poczuć się nieco jak w gokarcie. Zwrotność mogłaby być o włos lepsza, ale i tak nie przewiduje kłopotów z parkowaniem. Auto jest małe, ma krótką maskę i wielkie lusterka, a z tyłu pomagają opcjonalne czujniki.
Zaskakuje dość dobre wyciszenie wnętrza. Dopóki nie kręcimy silnika zbyt wysoko, jego odgłos nie jest dokuczliwy. Podczas jazdy ze stałą prędkością łatwo docenić przyzwoite wygłuszenie szumów opływającego powietrza. Ucieszyło mnie też, że Up! jest wyposażony – uwaga, uwaga… – w wygłuszenie tylnych błotników. We wspomnianym Citigo zaoszczędzono na tym „luksusie”. W związku z tym, podczas deszczu miało się wrażenie jazdy z dywanem przyczepionym do karoserii, który przez cały czas szura o jezdnie.
Jak wygląda sprawa ze spalaniem? W końcu nie po to kupuje się miejskie auto z małym silnikiem, by potem wydawać majątek na paliwo…
Spokojnie! Moje rezultaty oscylowały wokół ośmiu litrów na sto kilometrów, ale jeździłem… dynamicznie. Przy spokojnej jeździe można urwać litr, a może nawet i dwa.
Na koniec pochwalę jeszcze Up!’a za wyjątkowo dobre światła (najlepsze halogenowe reflektory, z jakimi miałem do czynienia) i wygodne fotele.
Muszę przyznać, że polubiłem tego malucha. Nie jest idealny, ale ma swój charakter. Nie każdemu się on spodoba, ale jeśli już tak się stanie – będziecie zadowoleni. Problemem może być tylko cena. Gdy nieco poszalejemy z dodatkami – tak jak w opisywanym egzemplarzu – cena sięgnie 55 tysięcy. To poziom nie tylko Polo, ale może i Golfa, jeśli mówimy o jakiejś wyprzedaży rocznika.
No cóż – ustaliliśmy, że aut klasy A nikt już nie kupuje do wożenia rodziny. Wyposażenie kompakta w malutkim nadwoziu? Czemu nie. Na pewno znajdą (i znajdują) się chętni.
PS. Czekam na jazdę wersją TSI. To musi być mały diabełek…
oprac. : Mikołaj Adamczuk / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)