Mitsubishi Outlander Phev, czyli suv z wtyczką
2017-01-13 00:46
Mitsubishi Outlander Phev © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Nowe Mitsubishi Outlander PHEV - jakie wrażenia po premierze?
Będąc szczerym, od samego początku ten samochód nie był moim marzeniem, ale po bliższym poznaniu stwierdzam, że ma też swoje plusy. Wersja PHEV, bo to z nią miałem do czynienia, to elektryczne widzimisię Mitsubishi na temat ekologii i sposobu na mniejsze zużycie paliwa. Co ciekawe z kablem w bagażniku, który możecie spokojnie podłączyć do gniazdka w waszym domu.Nie owijając w bawełnę, ten model Mitsubishi posiada dwa silniki elektryczne (każdy o mocy 62KW czyli po 82 konie mechaniczne) oraz 2-litrową jednostkę benzynową. Łącznie pozwala uzyskać to zaskakującą moc 121 KM. W Outlanderze silnik spalinowy gra drugoplanową rolę wspomagając dwa wyżej wymienione elektryczne silniki. Każdy z elektryków odpowiada za jedną oś i pozwala bezemisyjnie jeździć zarówno w trybie 4×4, jak i FWD nawet do 100 km/h.
Wspomniane silniki elektryczne naładujecie w kilka godzin specjalnie dedykowanym kablem ukrytym w bagażniku. Ma on dwie wtyczki, więc można skorzystać z różnych instalacji waszego domu, garażu itp. Ważne, że samochód po naładowaniu odłączy źródło zasilania i nie będzie pobierać dalej prądu. Oczywiście dzięki fizyce i energii kinetycznej akumulatory potrafią ładować się również podczas hamowania (również silnikiem), ale proces ten jest długotrwały. Specjalny przycisk na konsoli centralnej „chargé” trochę go przyspiesza, ale kosztem spalania.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - kable
A odnośnie zużycia paliwa w Outlanderze Phev jestem w małej kropce, ponieważ w mieście ta hybryda ma spory sens, gdyż zasięg na naładowanych bateriach wynosi spokojne 30-50 km. To wystarczająca ilość na dojazd do pracy i na zakupy w dużym mieście. Gdy sam spróbowałem takiej jazdy, moje średnie spalanie z całego dnia wyniosło 0,8 l / 100 km. Problem pojawił się jednak wówczas, gdy akumulatory się rozładowały. Spalanie znacząco wzrosło, a mały 45-litrowy bak (gdzieś trzeba było upchać baterie) dość szybko opróżniał się jadąc poza miastem. Utrzymywanie autostradowych prędkości (dość mało aerodynamiczny kształt nadwozia) oraz masa auta (1515 kg) spowodowało, że spalanie z takiego odcinka dróg to 12-13 litrów. Przyznacie, że mało oszczędnie jak na hybrydę? Taki stan rzeczy powoduje, że maksymalny zasięg Outlandera to zaledwie 400 km. No chyba, że będziecie używać jedynie baterii i zmagazynowanej energii elektrycznych, których koszt naładowania to około 7-10 złotych.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - tył
Również wrażenia z jazdy są dyskusyjne, ponieważ wysokość samochodu (168 cm) oraz bardzo miękkie zestrojenie zawieszenia powoduje, że auto jest strasznie niestabilne i skore do zmiany toru jazdy przez boczne podmuchy wiatru. Problem jest również z samą mocą silnika, ponieważ 121 KM w takim aucie to niewiele. Przez to dynamiczna jazda wymaga sporego dociśnięcia pedału gazu, co podnosi spalanie i hałas we wnętrzu. O ile w ogóle można nazwać przyspieszanie dynamicznym (11 sekund do setki). Auto jest bardzo ospałe i trzeba naprawdę dokładnie planować manewr wyprzedzania. Maksymalna jego prędkość to 170 km/h.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - kanapa
Co ciekawe, podczas jazdy nie denerwuje nawet tak bardzo automatyczna, bezstopniowa skrzynia biegów. Owszem czasem trzeba poczekać na jej kick-down, ale nie wyje tak bardzo jak w innych azjatyckich autach z CVT na pokładzie. Nie wiem jedynie po co Outlander posiadał za kierownicą ogromne łopatki. Manualny tryb obsługi tego automatu wcale nie poprawia jego działania, a wielkość tych łopatek sprawia, że wyglądały komicznie.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - wnętrze
Na szczęście jednak, wspomniane nastawy zawieszenia genialnie kryją wszelkie uszczerbki jezdni. Do pleców pasażerów nie docierają żadne nieprzyjemne uderzenia. Dzięki prawie 2,7-metrowemu rozstawowi osi w aucie komfortowo podróżowało 4 osób. Miejsca na nogi lub głowę jest naprawdę sporo, a rozczarowuje jedynie tylna kanapa, która na pierwszy rzut oka wydaje się ogromną przestrzenią, a niestety jej szerokość nie wystarcza dla trójki osób (będą one odczuwały dyskomfort). Na plus jednak trzeba zaliczyć wygodne fotele oraz skórzaną tapicerkę. Wygląda elegancko i się nie brudzi. Niestety jednak już po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów przebiegu strasznie skrzypi.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - dźwignia biegów
I to niestety nie koniec mankamentów wnętrza tego samochodu. Nigdy nie byłem fanem azjatyckiego designu i mimo, że po liftingu Outlander zyskał na atrakcyjności to wielkie morze czarnego plastiku (również tego fortepianowego) wygląda nudno oraz jest bardzo nieergonomiczne. Poza tym jakość materiałów wykończenia także można poddać pod dyskusję, a i niektórych przycisków brzydziłaby się motoryzacja XXI wieku.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - ekran
To co jednak może kuć w oczy Outlander nadrabia wyposażeniem testowanego egzemplarza. Jego obfitość w automatyczną, dwustrefową klimatyzację, dobry system audio, nawigację, łączność Bluetooth, a nawet podgrzewanie foteli i kierownicy pozwolą zmazać grymas z twarzy. Do tego Outlander Phev oferuje elektrycznie otwieraną i zamykaną klapę bagażnika. Ten zaś pomieści 463 litry pakunków (z podwójną podłogą).
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - z boku
A co z napędem 4×4? Mitsubishi reklamuje Outlandera Phev jako jedyną hybrydę z napędem AWD. Weźmy jednak pod uwagę, że wirtualne zblokowanie napędów owszem napędza obie osie, ale z ekologią ma niewiele wspólnego. Wówczas silnik spalinowy napędza samochód, który z prześwitem 19 cm wjedzie i wyjedzie z leśnej lub wiejskiej drogi. Nie próbowałbym jednak tym sporym SUVem ćwiczyć off-roadu – od tego Mitsubishi ma Pajero.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - z przodu
Podsumowując, nie twierdzę, że Outlander jest złym samochodem. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie, bo jest niepowtarzalny i przez swój napęd bardzo oryginalny. To właśnie kwestia jego wykorzystywania może określić sens jego kupna. Używając PHEVa tylko na prądzie można naprawdę zaoszczędzić sporo paliwa, nie kastrując jednocześnie samochodu z jego zalet. Jedyne jednak, co trzeba przełknąć to cena samochodu, a ta w kwocie prawie 200 tysięcy złotych jest lekko zaporowa. Mimo wszystko innowacje kosztują, nawet tych szarych obywateli.
fot. mat. prasowe
Mitsubishi Outlander Phev - z tyłu
oprac. : Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)