Renault Clio R.S. Trophy 220 - szatan na kołach
2016-12-18 00:32
Renault Clio R.S. Trophy 220 © Grzegorz Wawryszczuk
Przeczytaj także: Renault Clio R.S. Trophy - sztuka bez kompromisu
Co ważniejsze była to najmocniejsza odmiana zwana dopiskiem Trophy. Nie startowałem w żadnych rajdach i wyścigach, ale prowadzenie 220-konnego malca w agresywniejszym kształcie po polskich drogach początkiem grudnia i „przeżycie” to jest swego rodzaju trofeum!Otóż tak, ponad 200 koni mechanicznych na przedniej osi podczas wilgotnego klimatu oraz przymrozków z rana to niezbyt dobre połączenie na rozpoczęcie dnia. Z drugiej jednak strony pomruk genialnego wydechu testowanego Clio, za który odpowiada Akrapovic, budzi dużo lepiej niż niejedna kawa. Dla mnie, stroniącego od kofeiny, taki zastrzyk energii to najlepszy budzik. A uwierzcie, że Clio R.S. Trophy pierdzi, kaszle, strzela przy pierwszym dotknięciu gazu, zwłaszcza gdy użyjemy przycisku R.S. Drive koło prawilnego drążka hamulca ręcznego. Wtedy bulgoczący potwór 220 KM słychać jeszcze mocniej przez podwójne końcówki rur wydechowych.
Tryb R.S. podkręca jeszcze obroty silnika, opóźnia zmianę biegów elektronicznej skrzyni biegów EDC (ma 6 przełożeń), wyłącza system Start&Stop oraz ESP (sic!), a co ważne utwardza wspomaganie układu elektronicznego. To wszystko z twardym zawieszeniem (zawsze jest takie samo) oraz elektroniczną szperą sprawia, że Renault Clio R.S. Trophy stworzone jest na tor. Świetnie wybiera zakręty pokonując je dynamicznie i diametralnie szybko przyspiesza (6,6 sekundy) i robi to aż do 235 km/h. Niestety powierzchnia, po której porusza się nasz pojazd na 18-calowych felgach musi być bardzo prosta i najlepiej sucha.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - z boku
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - kierownica
Tak jak wspomniałem, 220 KM mimo elektronicznych wspomagaczy potrafi wyjechać przodem, a spotkanie z nierównościami polskich dróg mocno odczuwa się na swoich zębach. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo przecież to ekstremalna odmiana Clio. Siedzi się w niej dość nisko w kubełkowych (ale z podgrzewaniem) fotelach, a w rękach trzyma się grubą, skórzaną kierownicą ściętą u dołu. Samochodem tym często odwiedza się również stacje benzynowe, ponieważ 45-litrowy bak dość szybko opróżnia się nawet podczas powolnej jazdy. Mimo średniemu spalaniu na poziomie 9 litrów, w mieście wartość ta rośnie spokojnie do nawet 15, a szybsza jazda kilkusetkilometrowy zasięg zmniejsza w tempie picia wody przez spragnionego sportowca.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - przód
Ale przecież Clio R.S. Trophy takim sportowcem jest. I to z krwi i kości, bo już dawno nie jeździłem tak ciekawym i szybkim samochodem. Na szczęście Clio nie jest aż tak wulgarne, ekstremalne jak podobna odmiana Megane, ale nadal trzeba przyzwyczaić się do pewnych niuansów, o których wspomniałem wyżej. Na szczęście plusów jest dużo więcej, a fun z jazdy tym autem rekompensuje wszelkie niedogodności. 260 NM maksymalnego momentu obrotowego, z funkcją overboost do 280 NM mówi samo za siebie.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - maska
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - kanapa
Wystarczy siąść za kierownicę, wcisnąć przycisk start, później R.S. Drive, złapać dwie wielkie łopatki za kierownicą i włączyć kontrolę startu! Lewa noga na hamulec, prawa na gaz do spodu i do naszych uszu dochodzi dźwięk jak z pistoletu maszynowego. Później trochę boksowania przednich kół i niedozwolone prędkości widać już na czytelnym wyświetlaczu. To tylko jeden z wielu sposobów na poprawę humoru, bo zwykła jazda tym autem również podnosi poziom endorfin.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - tył
Do tego wszystkiego Renault Clio R.S. Trophy dobrze wygląda. Oprócz wspomnianych kół znakiem rozpoznawczym tej wersji są LEDowe reflektory do jazdy dziennej w kształcie flag finiszujących wyścigi, czerwone zaciski hamulców oraz tylny dyfuzor z końcówkami wydechu. Nasz testowy egzemplarz pomalowany był czarnym kolorem, na którym pojawiło się trochę chromowanych listew z emblematami R.S. Niestety ten lakier strasznie szybko się brudzi, przez co można stwierdzić, że to matowy odcień, a nie „metallic”. Co ważne Clio R.S. ciężko pomylić ze standardowym mieszczuchem francuza, ponieważ mocno się od niego wyróżnia.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - z tyłu i boku
A ile to wszystko kosztuje? Słabsza, dwustukonna odmiana R.S. kosztuje już 92400 zł. Jeśli chodzi o szybszą i mocniejszą wersję Trophy bazowo w salonie Renault potrzeba zostawić niecałe 99 000 złotych. To sporo, ale dobra zabawa zawsze kosztuje. Dla porównania podam ceny Fiesty ST200, która jest najbliższym rywalem Clio. Jej koszt zakupu to około 94 tysięcy złotych. To jak jeździ Ford będziecie mogli przeczytać na łamach naszego portalu już niedługo.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - z tyłu
Poza tym Clio R.S Trophy to również zwykłe Clio z jego wszystkimi plusami ergonomii i pięciodrzwiowego nadwozia. Na tylnej kanapie w razie potrzeby na krótszych dystansach śmiało mogą podróżować pasażerowie. A za ich plecami znalazł się pełnowymiarowy bagażnik o całkiem przyzwoitej pojemności 300 litrów.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - z przodu
Patrząc na względy tzw. „bajerów” to na pokładzie testowanego egzemplarza pojawił się fenomenalny system R-link, który oprócz nawigacji, mediów i łączności Bluetooth wygląda całkiem nowocześnie i działa bez zarzutu. Dodatkowo posiadał on funkcję R.S. Monitor. Jest to aplikacja wyświetlająca na dotykowym ekranie wszystkie sportowe pomiary samochodu. Od aktualnego zużycia mocy lub momentu obrotowego po przeciążenia i użycie hamulców. Pozwólcie, że nie będę omawiać każdej odsłony tego programu, aczkolwiek to ciekawy dodatek, który również wygląda w miarę dobrze.
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - fotele
Nie nazwałbym jednak Renault Clio R.S. autem na co dzień, więc informuje jedynie, że w razie potrzeby posiada ono również względy praktycznie. Nie są to jego największe zalety, bo przeznaczenie tego samochodu jest z goła inne, niż standardowej odmiany. Czas więc na podsumowanie, ale wniosek jest tylko jeden – warto!
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - wnętrze
Warto poświęcić: komfort podróżowania, walizkę pieniędzy na zakup oraz tę drugą na paliwo, a także większą czujność na dziurawych drogach lub hałas dochodzący do wnętrza. Gdy już to przełkniemy pozostanie czysta i kusząca przyjemność z jazdy okraszona wieloma emocjami. Nie wierzycie? Wystarczy wspomnieć w towarzystwie czym się akurat jeździ, a pytania i podziw kumpli przyjdą same!
fot. Grzegorz Wawryszczuk
Renault Clio R.S. Trophy 220 - ekran
oprac. : Konrad Stopa / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)