Mini Clubman Cooper D - ile jest Mini w Mini?
2016-03-24 00:25
Przeczytaj także: MINI Cooper SD - hot hatch z pazurem
W kwestii funkcjonalności… jest lepiej, niż na pierwszy rzut oka wydaje się, że będzie – sytuację ratuje dobry system multimedialny wzięty wprost z BMW.
fot. Dominika Szablak
Mini Clubman Cooper D - bagażnik
Wyposażenie w tym egzemplarzu jest bardzo bogate, łącznie ze skórzaną tapicerką, podgrzewaną przednią szybą, wyświetlaczem a’la Head Up Display (wersja budżetowa, wykorzystująca wysuwający się za kierownicą ekranik), czy zdecydowanie najlepszą kamerą cofania, z jaką miałem do czynienia. Rozczarowuje za to opcjonalny zestaw audio firmowany przez markę Harman Kardon. Spodziewałem się o wiele lepszego dźwięku.
Jeśli chodzi o przestrzeń we wnętrzu, nie jest tak znowu „mini”… choć Clubman nie jest też autem typowo rodzinnym. Jeżeli cała familia będzie chciała pojechać nim na wakacje, część rzeczy będzie musiała zostać w domu. Ale na co dzień, na brak miejsca nie można narzekać.
Co z jazdą? Czy Clubman również przekonuje do siebie prowadzeniem? Zdecydowanie powinien, skoro hasło reklamowe Mini, wypisane nawet na podkładkach pod rejestrację brzmi „Gokartowa frajda z jazdy”. Frajda z jazdy rzeczywiście jest, choć czy aż gokartowa… tu mam pewne wątpliwości. Clubman jest bardziej miękki i mniej zwarty, niż mniejsze Mini, którymi miałem okazję jeździć. Można odnieść wrażenie, że próbowano go nieco uładzić.
fot. Dominika Szablak
Mini Clubman Cooper D - z przodu
Mimo tego, nadal prowadzi się bardzo precyzyjnie i przyjemnie, nie zdradzając tendencji do zbytniej podsterowności. A zawieszenie nie jest już tak bestialsko twarde – teraz wylecą Wam z zębów tylko te najgorzej przymocowane plomby. Z minusów, podczas jazdy zwróciłem uwagę na nieco zbyt duże szumy przy wyższych prędkościach. Cóż, Mini ma aerodynamikę bliższą lodówki, niż bolidu…
Silnik ma w tym aucie 150 koni z dwóch litrów pojemności, a żywi się olejem napędowym. Abstrahując od tego, czy diesel w Mini to aby nie profanacja (albo przynajmniej dysonans) – bo są takie opinie, jednostka dobrze pasuje do tego samochodu i zapewnia zadowalające osiągi. Na tyle, że stawia pod znakiem zapytania dopłatę do mocniejszej, 184-konnej wersji Cooper SD. Okolice ośmiu sekund do setki to bardzo dobry wynik, jak na 150 konnego diesla, również elastyczność nie rozczarowuje, a ośmiobiegowa skrzynia świetnie dogaduje się z silnikiem. Oczywiście, chwilami brakowało mi tu łopatek za kierownicą (dostępne jako opcja), ale większość kierowców prawdopodobnie nawet o tym nie pomyśli.
Clubman może więc ująć swego kierowcę jazdą, udobruchać pasażerów niezłą przestrzenią i zdobyć serca obserwatorów stylem. Czy – w tej wersji i z dieslem pod maską – jest nadal prawdziwym Mini? Moim zdaniem tak, zresztą widzę tu więcej charakteru, niż np. w wersji pięciodrzwiowej.
Czy jednak warto go kupić?
Cóż, z ceną oscylującą – za tę konfigurację –w okolicach 170 tyś zł, to ciężkie pytanie. Taki zakup ma sens tylko wtedy, gdy straci się dla tego auta głowę – mimo prób przekupienia klientów funkcjonalnością, nadal nikt nie kupi Clubmana z rozsądku.
Przeczytaj także:
MINI Countryman Cooper S, czyli suv indywidualista
1 2
oprac. : Mikołaj Adamczuk / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)