Leasing samochodu: stresujący koniec kontraktu
2015-12-04 00:40
Zwrot leasingowanego auta jest stresujący © Saklakova - Fotolia.com
Przeczytaj także: Flota samochodowa: jak ją finansować?
Zacznijmy od podstaw, ale za to bardzo ważnych. Korzystając z wynajmu długoterminowego otrzymujemy od leasingodawcy pojazdy w użytkowanie, które przez cały okres trwania umowy pozostają jego własnością. Firmy leasingowe sporządzając ofertę dla klienta muszą określić ile pojazd utraci na wartości w trakcie kontraktu i jaki będzie koszt finansowania tej utraty.Możliwe jest to po określeniu różnicy między wartości zakupu, równą wartości z faktury oraz spodziewanej wartości, po jakiej samochód zostanie sprzedany na rynku po zwrócenia przez leasingobiorcę. Rata leasingowa będzie wprost proporcjonalna do utraty wartości powiększonej o koszt pieniądza. Dlatego instytucjom dysponującym wyspecjalizowanymi kanałami sprzedaży, jak i mającym możliwość pozyskania taniego kapitału zdecydowanie łatwiej konkurować o klienta.
Małe, wielkie uszkodzenia
Drugą składową kosztów wynajmu stanowi rata serwisowa, mająca na celu pokrycie kosztów usług serwisowych przewidzianych w okresie kontraktu, ubezpieczenia, zarządzania oraz innych opcji „nadprogramowych”, z których zdecydujemy się skorzystać. Usługi dodatkowe to np. zapewnianie opon wraz z zarządzaniem czy assistance.
Szacując wartość samochodu po okresie kontraktu leasingodawca zakłada, że pojazd z określonym przebiegiem i wiekiem będzie posiadał jedynie drobne uszkodzenia, typowe dla aut używanych. Bo trudno przecież liczyć na idealny stan środka lokomocji po kilku latach użytkowania. Jednak, jeśli różnego rodzaju usterki, wgniecenia, czy zarysowania są poważniejsze, mogą zniechęcać potencjalnych kupujących do zapłacenia atrakcyjnych kwot.
fot. Saklakova - Fotolia.com
Zwrot leasingowanego auta jest stresujący
Walka „na noże”
Dlatego też leasingodawcy próbują ryzyko poniesienia straty przenieść na leasingobiorcę. Podejście takie jest zrozumiałe, jednak musi odbywać się na przejrzystych zasadach i to ich ustalenie stanowi podstawową trudność. Wcale nie tak rzadko leasingodawca, aby zdobyć kontrakt, przedstawia klientowi niskie raty miesięczne. Naturalnie w takiej sytuacji już od początku wiadomo, że uzyskanie rentowności z przedsięwzięcia będzie bardzo trudne. I co logiczne, szczególnie w takich przypadkach powstaje dla usługodawcy największa pokusa rekompensaty ponoszonej straty poprzez zawyżenie kosztów, jakie będą przenoszone na nabywcę.
Tej sytuacji flotowcy boją się najbardziej. Nie jest jednak prawdą, że posiadając własne samochody jesteśmy wolni od tego ryzyka. Wtedy sprzedając pojazdy z drobnymi uszkodzeniami jesteśmy nie do końca świadomi, jaką stratę ponosi nasza firma na obniżonej wartości aut. Aby uniknąć sytuacji, w której będziemy na koniec kontraktu szli z leasingodawcą „na noże”, trzeba jeszcze przed rozpoczęciem użytkowania środków lokomocji poczynić pewne kroki.
Trzy ważne kroki
Proponujemy następujące działania:
- I Określenie zasad użytkowania pojazdów przez pracowników firmy leasingobiorcy.
- II Zdefiniowanie zasad rozliczania uszkodzeń występujących na zdawanych samochodach jak i powstałych nadmiernych przebiegów.
- III Ustalenie metodologii rozliczania uszkodzeń między leasingobiorcą, a użytkownikiem pojazdu.
Pozwolę się odnieść bliżej do każdego z tych trzech kroków. Być może pomoże to uniknąć kłopotów jeszcze przed ich powstaniem.
I Określenie zasad użytkowania pojazdów przez pracowników firmy leasingobiorcy.
Kiedy nie naprawiać
Mając na celu zminimalizowanie kosztów związanych z wynajmem samochodów, powinniśmy poinformować kierowców o zasadach korzystania z pojazdów służbowych. To oni każdego dnia przejeżdżają setki kilometrów, a flotowiec niejednokrotnie auto widzi pierwszy raz je wydając, a drugi i ostatni odbierając po latach użytkowania. Jeśli szkody powstaną podczas korzystania ze środka lokomocji musimy określić zasady, które będą stosowane w celu ich usunięcia.
Nie chodzi tu bynajmniej o naprawianie każdego drobnego uszkodzenia, a bardziej zdefiniowanie jak w danych sytuacjach postąpić. Jeśli pojawi się nam odprysk na masce czy faktycznie musimy go od razu usuwać? Jeśli się na to zdecydujemy, najczęściej poniesiemy koszty, gdyż tego typu uszkodzeń eksploatacyjnych ubezpieczyciele nie zamierzają finansować. Ponadto, jeśli jednak pojedziemy do warsztatu, czy mamy gwarancję, że kolejny odprysk nie zagości na służbowym pojeździe za miesiąc czy dwa?
oprac. : FlotaAutoBiznes
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)