Ford Mustang - warto było czekać
2015-09-18 09:12
Przeczytaj także: Ford Mustang Dark Horse podnosi poprzeczkę
Dodam jeszcze, że obok tych czterech przełączników znajduje się przycisk uruchamiania auta, ale projektantom nawet przez myśl nie przeszło, żeby dołożyć tu także system start&stop (ufff...). Mamy też krótki i bardzo pewnie działający drążek zmiany biegów (biegi wchodzą z przemiłym kliknięciem) oraz prawdziwą wajchę hamulca ręcznego. Na deser pozostało dodać, że góra deski rozdzielczej została wykonana w taki sam sposób, jak u poprzedników - przed pasażerem mamy zatem umieszczony daszek identyczny, jak ten, który skrywa bardzo czytelne zegary przed kierowcą (na tabliczce pod daszkiem widnieje napis "Since 1964"), a zza kierownicy widać całą, kwadratową maskę, która wydaje się zasłaniać część tego, co dzieje się przed autem (osobliwe, ale warte codziennego powtarzania doznanie). Miłym akcentem jest również znaczek konia wyświetlany spod lusterek na chodnik – dzieje się tak gdy zaciągniemy hamulec ręczny. Natomiast gdy na obrotomierzu przesadzimy z liczbą obrotową, schowane w tubach wskaźniki zaświecą się na czerwono, ostrzegając nam o przeciągnięciu i prosząc o zmianę biegu na wyższy.
fot. mat. prasowe
Ford Mustang - wnętrze
Kierowca i pasażer podróżują w Mustangu na naprawdę wygodnych fotelach z możliwością sporej regulacji. Nie ma też szans, żeby narzekali na brak miejsca na barki, nogi czy głowę. Z tylu wygodnie pojadą za to tylko kilkuletnie dzieci, bo raz, że zajęcie miejsca to istny koszmar, a dwa, nawet przy średnim wzroście dotykanie głową dachu jest pewne jak to, że minimum dwa razy w tygodniu przyjdzie nam napełnić 60-litrowy bak naszego "potwora".
fot. mat. prasowe
Ford Mustang - deska rozdzielcza
Dlaczego wziąłem to słowo w cudzysłów? Cóż, czterocylindrowy, doładowany silnik Mustanga, choć wytwarza spore stado koni mechanicznych, nie brzmi tak, jak spodziewalibyśmy się tego po muscle carach. W dodatku nie udało się też producentowi zapewnić odczuwalnie mniejszych rachunków za paliwo (w stosunku do silników V6 czy nawet V8). Podczas mojego trzydniowego testu Mustanga, spalanie oscylowało między 12 a 26 litrami bezołowiowej na 100 km. Owszem, jeździłem dynamicznie, ale, zważywszy na nowe przepisy i zdrowy rozsądek, nie po wariacku. 15 l/100 km średniego spalania to moim zdaniem w mieście zatem minimum. Szkoda więc, że Ford uległ globalnej wariacji na temat ekologii. Choć przyspieszenie 5,8 sekundy do setki jest więcej niż wystarczające, to dźwięk V8-ki puszczany z głośników trochę tu nie przystoi. Muszę jednak powiedzieć, że silnik jest zadziwiająco elastyczny (na 6 biegu bez problemu rozpędza się od 60 km/h) i daje ogromną frajdę podczas jazdy. A o to chyba chodziło.
fot. mat. prasowe
Ford Mustang z przodu
Jazda jest zresztą najmocniejszym argumentem przemawiającym za Mustangiem. Po testach tych wszystkich grzecznych samochodów, których elektronika zaczyna wchodzić do gry na sekundę przed tym jak z mózgu kierowcy przejdzie impuls w kierunku prawej nogi, wreszcie się trochę pobawiłem. Pisałem Wam już o czterech trybach jazdy – warto więc dodać, że w każdym z nich wprowadzenie Mustanga w poślizg jest możliwe. Oczywiście największa zabawa zaczyna się gdy włączymy tryb „TOR”, ale dla niewprawnego kierowcy, który przesiadł się z o wiele słabszego auta może to skończyć się to na drzewie. Mustang ma w sobie bowiem odpowiednią dozę wariactwa, nad zapanowaniem której potrzebne są umiejętności. Przez większość czasu jeździłem w trybie „SPORT +”, czyli bardziej ugrzecznionych ustawieniach, które w ostatnim momencie uślizgu dorzucają szczyptę ESP i kontroli trakcji (na mokrym nie czuć elektroniki w ogóle) i muszę powiedzieć, że tęsknie za tym, czego doświadczyłem.
fot. mat. prasowe
Ford Mustang - z boku, fot.2
Przeczytaj także:
Ford Mustang Fastback 2.3 EcoBoost nie tylko dla najbogatszych
oprac. : Adam Gieras / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)