Lexus GS 300 h - kilometry odprężenia
2015-09-16 14:40
Lexus GS 300 h © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Lexus Nx to prawdziwa bestia
Jeszcze kilka lat temu, gdy Toyota produkowała napędy benzynowo-elektryczne trójka z Niemiec skupiała się na silnikach wysokoprężnych. Wtedy dawało im to niesamowitą przewagę. Dziś w dobie ekologii i oszczędności próbują nadrobić stracony czas, gdy hybrydowymi autami klienci azjatyckiego producenta jeżdżą już jakiś czas. Ostatnio mogłem dołączyć do tej grupy testując Lexusa GS 300 H.Literka H odwołuje się właśnie do hybrydowej wersji tej limuzyny. Na pierwszy rzut oka taką odmianę poznacie również po niebieskich emblematach Lexusa zarówno na grillu, jak i klapie bagażnika (otwieranego elektrycznie notabene). Z zewnątrz Lexus GS, zwłaszcza dzięki pakietowi F-Sport, prowokuje i emanuje zadziornością. Jest to kwestia większych felg (18-calowe), poszerzonych przednich zderzaków oraz tylnego spoilera. Te z pozoru niewielkie modyfikacje dodają autu sportowego charakteru.
Sama sylwetka Lexusa GS to stonowany projekt, który pasuje do menedżera lub prezesa. Mimo iż samo model ma już kilka lat, to się nie zestarzał. W czarnym lakierze z chromowanymi listwami wokół okien i na bagażniku, Lexus wygląda elegancko i prestiżowo. Kontrastowe są za to przednie reflektory z paskiem świateł LED do jazdy dziennej w kształcie strzałek i potrójnych ślepiach. Tylne są już bardziej zachowawcze, ale to nie znaczy, że nudne. Trzeba przyznać, że azjatyckiemu producentowi połączenie agresywnych kształtów z eleganckimi liniami wyszło bardzo dobrze. Dzięki temu właściciel tego auta będzie czuł się zadowolony zarówno podjeżdżając na biznesowe spotkanie, jak i jadąc z kumplami na mecz.
Nasz testowy egzemplarz szpeciły niestety naklejki producenta na tylnych drzwiach samochodu, które miały za zadanie identyfikację marki z daleka. Według mnie to nietrafiony chwyt marketingowy, ponieważ GS nie przypomina innego samochodu (chociaż może trochę tył z serii 7 BMW?). Mimo to za autem oglądało się sporo osób, a dla mnie najciekawszym elementem nadwozia był tylny dyfuzor z atrapami końcówek rur wydechowych (plastikowe zaślepki).
fot. mat. prasowe
Lexus GS 300 h - wnętrze
Zachwyt nie minie, gdy dzięki bezkluczykowemu dostępowi pociągniemy za klamkę i otworzymy drzwi GSa. Naszym oczom objawi się jasna i skórzana tapicerka foteli, które są mega wygodne, a przy okazji nieźle wyglądają. Każdy, nawet bardzo wymagający kierowca, znajdzie w nich miejsce, ponieważ regulowane są w aż 6 miejscach (nawet pompowane boczki). Gdyby to było mało, może pomóc elektrycznie regulowana kierownica i lusterka. Brakuje tylko masażu, ale to nie LS…
fot. mat. prasowe
Lexus GS 300 h - przód
To Lexus, więc luksus czuć już przy dotknięciu materiałów, które zazwyczaj są miękkie. Luksus mierzy się też udogodnieniami, dlatego też dwustrefowa, automatyczna klimatyzacja, podgrzewana kierownica wraz z podgrzewanymi i wentylowanymi przednimi fotelami zadba o dobry klimat w aucie. O dobry nastrój postara się genialny system audio od Marka Levinsona, który jak to mówią: „najtaniej można mieć kupując Lexusa”. Dzięki niemu swoje ulubione nuty przeniesiecie z CD, USB lub po prostu ze swojego smartfona.
Wszystkie te informacje zobaczysz na 12,2-calowym ekranie Lexusa, który sterowany jest za pomocą joysticka działającego na zasadzie komputerowej myszki. Ważne, że jest to rozwiązanie 2.0, ponieważ pierwsza odmian takiego sterowania była lekkim nie wypałem. Teraz jest sporo lepiej, ale podczas jazdy ciężko je opanować. Brakuje też klawiszu powrót, który sporo ułatwiłby ergonomię użytkowania, są jedyni strzałki. Kolorowy wyświetlacz skrywa jeszcze nawigację (lekko nieaktualne mapy) oraz dane na temat auta z monitorem zasilania.
fot. mat. prasowe
Lexus GS 300 h - z tyłu
Drugi ekran to zegary GSa, które mają dwojaki wygląd. W zależności od wybranego trybu jazdy zamiast obrotomierza (Sport S i Sport S+) może pojawić się wskaźnik użycia silnika lub ładowania akumulatorów (EV, ECO, Normal). Nie zmienia to jednak faktu, że obie opcje są czytelne, a w zależności od wersji dominuje kolor czerwony (sportowe opcje) lub niebieski (pozostałe).
oprac. : Konrad Stopa / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (1)
-
narinea / 2016-02-15 13:42:19
Japońskie auta śmiało mogą konkurować teraz z niemiecką motoryzacją, auta już zasłynęły z ekologicznych rozwiązań a marki premium takie jak Infiniti również z niezawodności i nowoczesnych rozwiązań jakich nie było w innych autach, miedzy innymi z systemu DAS. [ odpowiedz ] [ cytuj ]