Seat Leon ST - udany kompakt
2015-02-13 10:59
Seat Leon ST - przód © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Seat Leon ST X-perience 2.0 TDI - niedoświadczone kombi
Tym razem w moje ręce trafił czerwony Leon z najpopularniejszym silnikiem diesla 2.0 TDI o mocy 150 KM pod maską. Po raz kolejny, jak to w parku prasowym Seata, sparowano go z 6-biegową skrzynią DSG oraz elektroniczną blokadą mechanizmu różnicowego XDS – słowem idealne auto do podróży.Nie myśląc wiele o tym samochodzie, w końcu znamy się już dobrze, i nie oglądając go zbyt uważnie, choć od razu zauważyłem, że jest to wersja cywilna pozbawiona ozdób FR, postanowiłem zabrać go w długą trasę. Z Warszawy udałem się przez Kielce do Krakowa, a potem przez Katowice i Częstochowę wróciłem do stolicy. Podczas całej podróży towarzyszyły mi dwie osoby i spory bagaż, a Leon dał się poznać od dobrej strony zarówno na krętych dziurawych drogach, jak i na niewielkich na południu polski skrawkach autostrad.
fot. mat. prasowe
Seat Leon ST - tył
To, co przede wszystkim rzuciło mi się w… ręce, to pewność, z jaką prowadzi się Seat Leon pozbawiony adaptacyjnego zawieszenia DCC (ten system występował do tej pory w każdym testowanym przeze mnie Leonie). Układ kierowniczy Leona nie jest bowiem przewspomagany, a zawieszenie ustawiono w taki sposób, żeby – przy zachowaniu niezbędnego w tej klasie aut komfortu – nie przechylało się ono zbytnio na zakrętach. Przy 140 km/h na autostradzie wrażenie podczas skrętu jest więc takie, jakbyśmy jechali maksymalnie 80-90 km/h. Także podczas dużo szybszej jazdy, z prędkością zbliżoną do maksymalnej, Leon zachowuje się stabilnie i co ciekawe nie jest podatny na mocne podmuchy bocznego wiatru.
fot. mat. prasowe
Seat Leon ST - z boku
150 koni mechanicznych oraz wysoko postawiony moment obrotowy wynoszący 320 Nm, który dostępny jest już od 1750 obr./min. wystarczą, żeby w jednej chwili wyprzedzić chmarę telepiących się za sobą w odległości niecałego metra tirów. Jedyne, co taki manewr opóźnia, to niestety skrzynia DSG, która nie wiem czemu słabo sprawdza się w VAG-owskich dieslach (do podobnego wniosku doszedł Artur Ostaszewski, więc nie jestem w tej opinii odosobniony). Przekładnia zmienia biegi dość płynnie, ale tylko wtedy, gdy korzysta się z 3/4 możliwości silnika. Po wciśnięciu gazu do oporu następuje chwilowe zawieszenie. Nie jest to bardzo denerwujące, ale wystarczy, żebym polecił Leona z tym silnikiem i skrzynia manualną, która w moim odczuciu jest perfekcyjna! Co ciekawe, z silnikiem diesla o mocy 184-koni DSG radzi sobie jeszcze słabiej, zdecydowanie mocniej się gubiąc. Dla porównania, z moim ulubionym silnikiem w tym aucie, czyli 1.8 TSI o mocy 180 KM, automat sprawdza się wyśmienicie. Nie wiem dlaczego tak jest. Ktoś wie?
fot. mat. prasowe
Seat Leon ST - wnętrze
2-litrowy, 150 konny silnik diesla jest jednak na tyle dynamiczny i na tyle chętnie wkręca się na obroty, że nie ma sensu dopłacać do wersji mocniejszej o 34 konie. W codziennej eksploatacji ten przyrost nie będzie bowiem odczuwalny. To, co również pozytywnie charakteryzuje opisywaną jednostkę, to spalanie. Na trasie podczas zmiennej jazdy ze średnią z całości ok. 70 km/h Leon spalił niecałe 6 litrów. To naprawdę niezły wynik.
fot. mat. prasowe
Seat Leon ST - z boku, fot.2
Prezentowany egzemplarz w wersji Style już wyposażeniem standardowym może zawrócić w głowie. Mimo to można go oczywiście porządnie doposażyć. Z moich dotychczasowych obserwacji podpowiem jednak, że nie do wszystkiego warto dopłacać. Pakiet wspomagania jazdy i asystent ruchu to zupełnie niepotrzebny gadżet, to samo dotyczy systemu wychwytującego zmęczenie kierowcy (kazał mi zatrzymać się na kawę, mimo że ja półtorej godziny wcześniej wstałem po 9 godzinnej, smacznie przespanej nocy). Zrezygnowałbym też z 18-calowych felg (w testowanym zamontowano w pełni wystarczające 17-tki), bo w polskich realiach są niepraktyczne. Warto za to moim zdaniem dopłacić do foteli pokrytych Alcantarą – świetnie trzymają ciało na boki i są bardzo wygodne, a także do zestawu nawigacji z porządnym zestawem audio i bluetoothem – navi działa bardzo intuicyjnie i rzadko się gubi, a muzyka sącząca się z 8-kanałowego audio przypadnie do gustu nawet bardziej wybrednym melomanom.
Jedyne, co w tym aucie przeszkadza, poza oczywiście DSG, ale to tylko niewielka niedogodność, to oczywiście cena. Tę wyśrubowano bowiem do 118 tys. zł za prezentowany egzemplarz, a w podstawie ustalono na poziomie 93 tys. zł. To stanowczo za drogo, wchodzimy bowiem w cennik Passata…
oprac. : Adam Gieras / Motoryzacyjnie Pod Prąd
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)