2,5 mln USD za Ferrari 288 GTO
2015-02-03 10:18
Ferrari 288 GTO © fot. mat. prasowe
Przeczytaj także: Ferrari kabriolet z lat 60 - motogratka dla inwestorów
Ikona lat 80 Dwudziestego wieku.
Powstały w 1982 roku nowy regulamin FIA definiujący kategorię wyścigówek grupy B był przyczyną, dla której powstały takie legendy jak Peugeot 205 T16 czy też Audi Quattro. Nowe zasady obejmowały nie tylko samochody rajdowe, ale także przeznaczone na tory. Ostatecznie, cztery lata później, po tragicznych incydentach na trasach rajdowych Grupa B została zlikwidowana, lecz nim do tego doszło, dwóch producentów, Ferrari oraz Porsche, zadecydowało stworzyć torowe samochody odpowiadające regulaminowi tej klasy. Aby móc brać udział w wyścigach reguła FIA wymagała od producenta samochodowego wyprodukowanie dwustu sztuk drogowej wersji pojazdu, który miał brać udział rywalizacji na torze. Dla marki z Maranello była to fantastyczna okazja, aby wskrzesić legendarną nazwę, która nie była używana w nazewnictwie modelowym producenta od ponad dwudziestu lat: Gran Turismo Omologato, czyli w skrócie GTO, co oznaczało po prostu wyścigówkę typu GT z homologacją drogową.
Pierwsze Ferrari używające tej nazwy, legendarny model 250 GTO z 1962 roku, był już wtedy prawdziwą ikoną historii motoryzacji. Zaprezentowane w 1984 roku 288 GTO było więc nie tylko ważnym modelem dla Maranello z powodów homologacyjnych, ale także marketingowych i historycznych. 288 GTO bazowało na Ferrari 308, dwuosobowym samochodzie typu berlinetta z silnikiem umieszczonym centralnie. Zmniejszenie pojemności skokowej z 3,0 do 2,8 litra tej ośmiocylindrowej jednostki było jednym z wymogów grupy B FIA. Aby osiągnąć efektywność mocy oraz momentu obrotowego Ferrari zastosowało dwie turbosprężarki IHI, jedną na każdy rząd czterech cylindrów. 288 GTO zawdzięcza temu zabiegowi moc 400 koni mechanicznych, co pozytywnie wpłynęło na osiągi tej drogowej wyścigówki. Mogła ona się rozpędzić do 100 kilometrów na godzinę w pięć sekund oraz rozwinąć prędkość powyżej trzystu kilometrów na godzinę. Był to najszybszy samochód na świecie, i jak na 1984 rok kompletnie bezkompromisowy, co dla Ferrari oznaczało sukces sprzedażowy. Zainteresowanie klientów było tak wysokie, że w 1986 roku, po wycofaniu Grupy B z rajdów i zarazem anulowaniu dla niej programu torowego, zadecydowano wyprodukować dodatkowe egzemplarze tego modelu, w rezultacie ostatecznie 272 sztuki 288 GTO opuściły fabrykę w Maranello.
fot. mat. prasowe
Ferrari 288 GTO
fot. mat. prasowe
Ferrari 288 GTO
Ponad sto procent wzrostu na przestrzeni dwóch lat
Bardzo mała liczba wyprodukowanych egzemplarzy oraz znaczenie historyczne modelu - pierwszy supersamochód Ferrari i pierwsze od dwudziestu lat Ferrari GTO - sprawiły, że od początku był on poszukiwany i pożądany przez kolekcjonerów włoskiej marki. Jednak dopiero na przestrzeni ostatnich czterech lat jego wartość zaczęła bardzo szybko wzrastać. Ubezpieczyciel Hagerty podaje w swoim indeksie dla tego modelu praktycznie niezmienioną wartość pomiędzy początkiem 2008 roku (dla samochodu w stanie konkursowym) - 685 000 dolarów, a styczniem 2012 roku - 750 000 dolarów. W styczniu 2013 roku wycena Hagerty 288 GTO przebija barierę miliona dolarów, a w styczniu 2015 roku osiąga 1 900 000 dolarów.
fot. mat. prasowe
Wartość w USD Ferrari 288 GTO na przestrzeni 2007-2015. Dane Hagerty.
Rynek jednak zweryfikował tę wycenę. Na aukcji RM w Arizonie 15 stycznia 2015 roku zostało sprzedane za 2 500 000 dolarów 288 GTO o numerze seryjnym 55237, będące niegdyś częścią japońskiej kolekcji Matsuda, a od 2010 roku przebywające na terenie Stanów Zjednoczonych. Jest to suma bez prowizji, bo wraz z prowizją cena sięga 2 750 000 dolarów. Ten wynik można porównać do 963 000 Euro osiągniętych na aukcji RM Villa Erba przez 288 GTO o numerze seryjnym 54777 w maju 2013 roku oraz do 1 045 000 dolarów za inny egzemplarz z aukcji Gooding & Co w sierpniu 2012 roku. Istnieje prawdopodobieństwo, że po osiągnięciu pułapu 2 milionów dolarów trend wzrostowy tego modelu spowolni, ale i tak 288 GTO pozostaje wciąż wartym zainteresowania samochodem nie tylko pod względem inwestycyjnym, ale i kolekcjonerskim.
Michał Wróbel
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)