Flota samochodowa a niższe składki OC i AC
2015-01-02 13:49
Ubezpieczenia są istotnym kosztem utrzymania floty samochodowej © Sven Krautwald - Fotolia.com
Przeczytaj także: Ubezpieczenie OC i AC floty. Nie kierujmy się tylko ceną
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zastanowić się, od czego w ogóle zależy koszt ubezpieczenia. Na początku analizy warto zaznaczyć, że istnieją dwie zasadnicze grupy czynników wpływających na koszt ubezpieczenia: rynkowe i techniczne.Cenowy rekord
Rynek ubezpieczeń, podobnie jak i każdy inny, podlega cyklom koniunkturalnym. Zyski ze sprzedaży tego typu usług rosną lub maleją (albo wręcz ich nie ma), a to z kolei wpływa na zachowania ubezpieczycieli.
Poprzednia wojna cenowa trwała od mniej więcej 2005 do 2010 roku. Pogłębiająca się strata na ubezpieczeniach komunikacyjnych (zwłaszcza w przypadku OC, gdzie w rekordowym 2009 roku strata techniczna rynku wyniosła około 1 mld zł), ostra zima oraz powodzie spowodowały, że w 2010 roku trend się odwrócił i ceny zaczęły bardzo gwałtownie rosnąć.
Spektakularnym przykładem było właśnie OC komunikacyjne. Do 2010 roku standardem były na przykład ceny za OC za ciągnik siodłowy czy autokar na poziomie 1500-2000 zł, po czym w ciągu kilku miesięcy wzrosły kilkukrotnie. Pamiętam, jak dwóch underwriterów naszego „narodowego ubezpieczyciela” założyło się, który pierwszy złoży ofertę 20 000 zł za pojazd, a klient kupi, bo będzie to i tak oferta najtańsza. Wynik „pękł” już w kolejnym tygodniu, a rekord, jaki zapamiętałem z owych czasów to ponad 50 000 zł za ubezpieczenie OC pojedynczego ciągnika siodłowego.
Interpretacja cyfr
W 2013 roku trend znów się odwrócił i od tego czasu ceny swobodnie pikują w dół (chociaż np. ubezpieczenie OC komunikacyjne niezmiennie przynosi rynkowi straty). Kiedy trend znów ulegnie odwróceniu, trudno oszacować, jednak należy spodziewać się, że zmiana, podobnie jak w 2010 roku, będzie bardzo gwałtowna.
Obserwując powyższe trendy można zastanawiać się, czy w tej sytuacji warto zarządzać szkodowością floty, skoro nie mamy wpływu na to, czy ubezpieczyciele aktualnie kupują rynek czy czyszczą portfele ze „złych ryzyk”. Otóż warto. Bo niezależnie od tego, w jakiej fazie znajduje się rynek, na dbaniu o szkodowość zawsze można ugrać tańsze stawki. Szczególnie w okresie wzrostów cen należy pokazać argumenty i dane, że szkodowość pozostaje pod stałą kontrolą, niż obiecywać wprowadzenie zmian na przyszłość. Niezależnie od tego, czy rynek jest miękki, czy twardy, ubezpieczyciele liczą szkodowość. Różnica dotyczy tylko mniej lub bardziej „poważnej” interpretacji uzyskanych cyfr.
fot. Sven Krautwald - Fotolia.com
Ubezpieczenia są istotnym kosztem utrzymania floty samochodowej
Analiza szkodowości
Warto uświadomić sobie, z czego składają się składki, jakie płacimy. Możemy tu wyodrębnić dwie podstawowe grupy kosztów. Pierwsza, to wielkość wypłaconych odszkodowań i rezerw szkodowych. Druga to koszty zakładu ubezpieczeń, które możemy podzielić na trzy podstawowe grupy: koszty akwizycji, likwidacji szkód i administracyjne. No i jeszcze należy pamiętać, że zakłady ubezpieczeń nie są instytucjami non-profit i poza pokryciem kosztów dążą do uzyskania marży zysku z prowadzonej działalności. Chcąc obniżyć wielkości płaconych składek trzeba zastanowić się, na które z powyższych grup kosztów mamy wpływ i w jakim stopniu możemy tymi pozycjami zarządzać, aby ich wielkość (a tym samym wielkość składek) obniżyć.
Mamy więc, w uproszczeniu:
- wielkości wypłacanych odszkodowań,
- wielkości rezerw na szkody zgłoszone,
- wielkości rezerw na szkody, które zaszły, ale jeszcze nie zostały zgłoszone (tzw. IBNR),
- koszty akwizycji,
- koszty likwidacji szkód,
- koszty administracji.
Wielkości wypłacanych odszkodowań
Istnieją trzy zasadnicze sposoby obniżania tej wartości:
- Obniżanie częstości szkód
- Obniżanie średniej wartości szkody
- Zatrzymanie ryzyka
Zysków jest wiele
Z obniżaniem częstości szkód to trudna sprawa. Bo teoretycznie można dokonać porównania np. rok do roku i przekazać informacje swojemu ubezpieczycielowi, że w ubiegłym roku częstość szkód wyniosła 37 procent, w obecnym 29 procent, mamy więc konkretny sukces. Tyle że po pierwsze trudno oszacować koszty i nakłady poniesione na to, aby sukces osiągnąć. Bo wymaga to wprowadzenia i przestrzegania, podkreślam jeszcze raz - przestrzegania, konkretnej polityki flotowej. Dużo tutaj zależy również od zachowań kierowców jeżdżących ostrożniej i bezpieczniej.
Poza tym, równie trudno oszacować jest wszystkie korzyści, jakie powoduje obniżenie częstości szkód. Obniżka składek stanowi tylko jeden z zysków. Ale niższa częstość szkód to również niższa liczba absencji, mniejsze koszty zastępstw, wydatków na samochody zastępcze, paliwo, reorganizacji pracy zespołu albo wręcz niższe utracone przychody spowodowane np. przestojem handlowca.
oprac. : Piotr Gortatowicz / FlotaAutoBiznes
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)