Volkswagen Caravelle imponuje zwrotnością
2014-01-02 11:21
Przeczytaj także: Volkswagen Passat 2.0 TDI DSG R-Line
Pozostali pasażerowie mają do wyboru jedno z sześciu miejsc w dwóch rzędach siedzeń. Mają tam wygodnie, przede wszystkim dość dużo przestrzeni. Przeraża mnie tylko ilość ich bagażu. Otwieram pokrywę bagażnika Caravelle i zaczynam się śmiać. Nie, nikt mi nie opowiedział nowego dowcipu o babie u lekarza. Po prostu zamykam w ustach pytanie, czy ktoś jeszcze czegoś nie zapomniał. Bo przy rozsądnym ułożeniu walizek zostanie sporo przestrzeni. Mało tego, tylna kanapa jest składana i to nie tylko oparcie, ale niemal w całości. Dlatego mając na pokładzie mniejszą „wycieczkę” można zabrać duuuużo bagaży.
Podłokietnik niczym skarb
Drzwi boczne w wersji, którą mam pod swoją pieczą otwierane są ręcznie - nie automatycznie – zatem kierowca nie ma nad nimi władzy. Ale może to i dobrze, przecież ludzie zwykle są nie „wykształceni motoryzacyjnie” i z pewnością będą szarpać drzwi zamiast poczekać aż same się otworzą. Jak zasiąść w trzecim rzędzie? Jeden ruch ręką, boczny fotel przechylony i droga wolna. Właściwie znajduję jedną wadę tej wersji wyposażenia – zaledwie dwa uchwyty ISOFIX-y i to na miejscach tuż obok siebie. Przy dużych fotelikach, takich jak na przykład jeden z modeli Britax Roemer wejdzie tylko jedno siedzisko. A ISOFIX jest bardzo ważny dla bezpieczeństwa maluchów.
Przez moment zaczynam narzekać, że nie mogę oprzeć lewej ręki na oknie jak to czasami czynię. Zamiast biadolić powinienem jednak skorzystać z jednego z dwóch podłokietników czyniących moją jazdę komfortową. Silnik sprawuje się wspaniale. Jest dynamiczny, elastyczny, auto zostało dobrze wyciszone.
Ja też chcę porozmawiać!
W pewnej chwili nasłuchuję, że towarzystwo z tyłu zaczyna dysputę dotyczącą polskiej reprezentacji piłki nożnej. Jako wierny, a przez to dobry kibic miernych piłkarzy nie mogę nie wtrącić do tego „kilku groszy”? Aby swobodnie dyskutować korzystamy ze specjalnych mikrofonów (umieszczono je w suficie) pozwalających na komunikację między pierwszym a ostatnim rzędem siedzeń. Słyszymy się bardzo dobrze, tylko panie chciałaby porozmawiać bardziej o fryzurze Roberta Lewandowskiego niż taktyce zastosowanej przez nowego selekcjonera w meczu z Irlandią.
Ktoś narzeka, że mu za zimno, a w ogóle to zamierza poczytać. Ubierz sobie kurtkę jak Ci źle i kup latarkę – już chcę mu odpowiedzieć z całą mocą wredności jaką w sobie duszę do wielbiciela teorii o wspaniałym Smudzie (trenerze polskich piłkarzy, który doprowadził naszą kadrę do kompromitacji podczas Euro 2012). Ale przecież „moja” Caravelle ma regulowaną w drugim rzędzie klimatyzację dla pasażerów jak i światła. No to teraz zaczynają się bawić „bajerami” zamiast grzecznie czekać aż dojedziemy na miejsce.
Fotele wygodne, ale po dwóch godzinach mam dość rozmowy o transporcie drogowym. Czas na herbatę. Na szczęście mam do dyspozycji miejsce na kubek. Znalazłem też wejście 12V, choć w dość dziwnym miejscu – mogę podłączyć mojego Coyote’a, by się dowiedzieć czy jakieś „miśki” po drodze nie stoją. Przy okazji mogę zatankować. Gdzie jest wlew? Tu się kłania znajomość marki. Użytkowe Volkswageny przyjmują paliwo tuż obok drzwi kierowcy. Pojemność baku 80 litrów pozwala na dość długą jazdę bez ponownego odwiedzania stacji paliw, no chyba że pasażerowie muszą „za potrzebą”.
Sen w bagażniku
Wjeżdżam do większego miasta. Czy pisałem już, że Caravella jest zwrotna? Tak? To jeszcze raz napiszę. Manewrowanie tym pojazdem jest rewelacyjne, jak na taką długość i szerokość. Wysadzam rozbawione towarzystwo, drobny posiłek w barze szybkiej obsługi, bo tym razem żona kanapek nie zrobiła i czas w drogę powrotną.
Już po godzinie jestem jednak znużony. Nie wierzę w reinkarnację, życie mam tylko jedno, stosuję więc najlepsze lekarstwo na zmęczenie. Za to odkrycie nie dostanę Nobla z medycyny, chodzi oczywiście o sen. Tylna kanapa czy bagażnik – oto jest pytanie. Dla samej chęci spróbowania wybieram „bramkę” numer dwa. Miejsca sporo, na brak wygody jakoś nie narzekam. By wyjść z auta nie muszę wracać na przód auta, bo mam przycisk otwierający bagażnik od tyłu. Zatem po drzemce trochę powietrza i do domu.
Zamiana jedynie z Ronaldo
Kolejnego dnia pokonuję tylko nieco mniej kilometrów, ale przecież ja kocham jeździć samochodami, szczególnie dużymi samochodami. Spalanie na trasie na dystansie pomiarowym 111 kilometrów wyniosło 9,0 l/100 km. Test ekojazdy na odcinku 31 km wykazał spożycie... 7,1 l/100 km. Co prawda nie w głowie było wtedy dynamiczne wyprzedzanie TIR-ów, ale przecież wcale nierzadko dochodzi na drodze do sytuacji, gdy widząc szpaler samochodów przed sobą. Ppo prostu jedziemy karnie w kolumnie, bo nawet po jej wyprzedzeniu za kilka kilometrów możemy napotkać kolejną.
Jaka szkoda, że Caravelle trzeba szybko oddać. Moja „praca” jako kierowcy trwała bowiem ledwie dwa dni, potem z marzeń o pokonywaniu kolejnych kilometrów wytrąciła mnie rzeczywistość. Ale patrząc chłodnym okiem, zasiadanie za kierownicą stanowi przyjemność, lecz testowanie wielu różnych samochodów i ich opisywanie oraz planowanie numeru, redagowanie artykułów, stukanie w klawiaturę o finansach, polityce (flotowej) czy paliwie, organizowanie konferencji i jeszcze szereg innych redaktorskich czynności jest jeszcze przyjemniejsze. Dlatego nie zamieniłbym swojej posady na żadną inną. Zresztą sprawdzanie Volkswagena to tym bardziej miłe zajęcie, bo zawsze sympatyczniej pisać pozytywne opinie niż kogoś ganić.
Zatem karnie zasiadłem do komputera pisząc do Państwa te słowa. No z tym, że nie zamieniłbym tej profesji na inną są pewne wyjątki. Choćby robota Christiano Ronaldo w Realu Madryt, a szczególnie odbieranie jego wypłaty. To jednak temat na inny artykuł, wcale nie motoryzacyjny.
Przeczytaj także:
Volkswagen Jetta 2.0 TDI DSG Highline po kuracji odmładzającej
1 2
oprac. : Tomasz Czarnecki / FlotaAutoBiznes
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)